Na miejscu kupili?my bilety do Oradei ("acce" za 22 tys.) i wsiedli?my do poci?gu relacji Sygiet-Bukareszt. Wysiedli?my znów w Salvie (w dzie? jest to niez?e zadupie). Czekaj?c na poci?g, ob?erali?my si? gotowan? kukurydz?, ciastkami i popijali?my piwem. Wreszcie znale?li?my si? w poci?gu relacji Sygiet-Timi?oara, do którego - jak si? okaza?o - mogli?my ju? wsi??? w Vi?eu de Jos, ale my?leli?my, ?e mo?e b?dzie wcze?niej jakie? inne po??czenie. S?dzili?my zreszt?, ?e poci?g ten jedzie przez Orade?. Z b??du wyprowadzi? nas dopiero kanar w Clu?-Napoka. Wysiedli?my na nast?pnej stacji z przedzia?u, w którym podró?owali?my z grup? rozwrzeszczanych Romów. Mariusz z Bani? zostali wyrzuceni przez nich na korytarz. Jakie? by?o moje zdziwienie, gdy obudzi?em si? w towarzystwie siedmiu Cyganów. Musieli?my wróci? do Clu? i dalej jecha? do Oradei. Na szcz??cie poci?g do Oradei (relacji Mangalia-Oradea) przyjecha? za 2 godziny. Okaza?o si?, ?e niektóre poci?gi do Timi?oary jad? przez Orade?, a niektóre nie, có? cz?owiek najlepiej uczy si? na w?asnych b??dach.
Do Clu? jechali?my na stoj?co, pó?niej ju? mieli?my miejsca siedz?ce. W Oradei byli?my wcze?nie rano. Pocz?tkowo w planach mieli?my troch? zwiedzania, a pó?niej chcieli?my jecha? do Debreczyna, na W?gry. Jednak w ?aden sposób nie mogli?my znale?? po??czenia kolej? (bezpo?redni poci?g by? o 6.20). Pani w kasie zna?a angielski i dowiedzieli?my si?, ?e na dworzec autobusowy powinni?my jecha? autobusem nr "eleven". Je?dzili?my wi?c jedenastk? ponad 2 godziny po Oradei, szukaj?c dworca. Zwiedzili?my na obrze?ach miasta jaki? zak?ad pracy, nad którym jeszcze unosi? si? duch Caucescu. Wyl?dowali?my z powrotem pod dworcem. Okaza?o si?, ?e "bus number eleven" to nic innego, jak nasza dwunastka. Wida? z tego, ?e pani musia?a dawno temu uczy? si? angielskiego. W znalezieniu dworca pomóg? nam pewien go??, sami chyba by?my nie dali rady. Na dworcu okaza?o si?, ?e autobus jest "tomorrow w piet czasow". Mo?emy za to pojecha? do Szegetu (pod granic? jugos?owia?sk?). To rozwi?zanie by?o dla nas nie do przyj?cia.
Nie pozosta?o nam nic innego, jak wróci? na "la gara" i zrobi? sobie uczt?: chleb i pomidory. Okaza?o si? te?, ?e jest po??czenie do Debreczyna z przesiadk? w Valia di Michali (to przygraniczna stacja przesiadkowa). Bilety kosztowa?y nas do Valia di Michali ("pers") 5,3 tys., a z Valia di Michali do Debreczyna 22 tys. - to ju? by?, niestety, bilet mi?dzynarodowy. Na miejscu jeste?my po 13, ale ponad godzin? zaj??o nam znalezienie najlepszego po??czenia do Hidasnemeti i zorientowanie si? w cenach. Kupili?my bilety do Hidasnemeti (1000 FT) i zrobili?my sobie rundk? po mie?cie, poniewa? postanowili?my wyjecha? o 18.12 do Miskolca. Miasto jest bardzo zadbane i ciekawe, warto si? w nim na chwil? zatrzyma?. W?grzy, podobnie jak Rumuni nie uczyli si? j?zyków i nie umieli?my si? zapyta? nawet o wod?. No bo jak jest woda po w?giersku? Z ciekawostek cenowych: 0,5 l zachodniego piwa kosztuje tu nieca?e 100 FT (100 FT = 1,7 z?). Zakupili?my wi?c piwo w ilo?ciach potrzebnych do odbycia d?ugiej podró?y do Polski. Poci?g do Miskolca pomkn?? jak b?yskawica i do tego by? pusty. Przeskoczyli?my do poci?gu do Koszyc i wysiedli w Hidasnemeti. Chcieli?my, jak na uczciwych turystów przysta?o, kupi? bilety do Koszyc. Okaza?o si? to b??dem. Kasy w nocy s? nieczynne, a bilety "kupuje" si? u kanara. Odstali?my karne 3 godziny i wsiedli w "Cracovi?" (poci?g relacji Pecs-Kraków). Postanowili?my ju? z niego nie wysiada?. S?owacki kanar kosztowa? nas w sumie 200 Ks. Bilety z Koszyc do Plavca 60 Ks/os. Do Stró? dojechali?my za 5 z?/os. Wcze?niej postanowili?my jeszcze pojecha? z Bani? w Bieszczady, zobaczy?, co tam nowego s?ycha?. Mariusz musia? ju? wraca?, gdy? zaraz mia? wyjecha? do Europy Zachodniej.
W Stró?ach byli?my 2 godziny po czasie rozk?adowym, a poci?g do Jas?a by? dopiero za 3 godziny. Mieli?my wi?c znów chwil?, ?eby co? zje??, odpocz?? (po czym?), porozmy?la?. Ca?kowity czas podró?y z Oradei do Stró? wyniós? 21 godzin (w tym 7 godzin wolnego na przesiadkach). Koszt biletu na osob? to oko?o 50 z?. Chyba nie najgorzej. 0 11.00 wyjechali?my do Jas?a, aby o 18.00 by? w Wetlinie. Rano pogoda by?a idealna, wybrali?my si? wi?c na Po?onin? Wetli?sk?. Tempo mieli?my zawrotne, by? to chyba rezultat treningu w Karpatach. Nast?pn? noc sp?dzili?my w knajpie. By? to podwójny b??d - nie do??, ?e wydali?my du?o kasy, to wstali?my dopiero po po?udniu i z naszych planów nic nie wysz?o. Zamiast tego postanowili?my si? wspina? (czytaj: trawersowa?) nad Wetlink?. Podczas tej zabawy (piekielnie krucho) Bania odniós? bolesn? kontuzj? (plecy + kamie? w wodzie), która uniemo?liwia?a mu rozs?dne chodzenie. Z pieni?dzmi te? zrobi?o si? krucho i tak bardzo szybko zako?czy?a si? nasza tak wyczekiwana kolejna wizyta w Bieszczadach, a zarazem Karpatach Wschodnich.
UCZESTNICY:
Mariusz Pola?ski
Marcin Bany?
Piotr Musia? (autor)