?ycie w drodze, czyli Natchez Trace Parkway
W tak mi?ej scenerii docieramy do Nashville, znanego jako ?wiatowa stolica
muzyki country. Poniewa? w mie?cie jeste?my w samo po?udnie i nie planujemy
d?u?szego w nim postoju, t?tni?ce wieczorami kowbojskimi rytmami bary
poznajemy od strony fasad, czasami fantazyjnie pomalowanych, za? z przyjemno?ci
zadowalamy si? brzoskwiniami, wi?niami i truskawkami z miejskiego targu,
najlepszymi, jakie mog? by?, bo zebranymi w pe?ni sezonu. Po tej uczcie odnajdujemy wjazd na Natchez Trace Parkway,
biegn?c? przez Tennessee, Alabam? i Mississippi 450-milow? drog? - park
stanowy, na której sp?dzimy nast?pne dwa dni. Natchez Trace to historyczna
trasa osadników z pó?nocy, którzy sp?ywali w dó? Mississippi, by sprzeda? owoce
swej pracy w Natchez lub Nowym Orleanie, pozbywali si? ?odzi i t?dy w?a?nie,
pieszo lub konno, wracali do domu. Tereny, przez które przebiega, zamieszkane
by?y przez Indian, tak wi?c oprócz pozosta?o?ci po osadniczych w?drówkach, jak na
przyk?ad odrestaurowany zajazd, s? te? wzd?u? drogi ?lady, niekoniecznie
pokojowej, koegzystencji ludów Chickasaw i Choctaw, a tak?e ich kontaktów z
przybyszami z Europy. Poza tym to bardzo ?adna trasa, wiod?ca przez g?sty,
li?ciasto-iglasty las, tu i ówdzie ozdobiony rzeczka lub jeziorem, no i pe?en
?ycia. O tym naj?atwiej si? przekona? pó?nym wieczorem, kiedy zachodzi s?o?ce,
cichnie szum samochodowych silników i robi si? naprawd? g?o?no, a mo?e
nawet troch? nieswojo, gdy po?ród chóru stu ?ab i dwustu cykad rozbrzmiewa,
ca?kiem blisko naszego namiotu, wycie czego?, co z pewno?ci? jest ssakiem,
raczej nie ma?ym i nie ro?lino?ernym. Nazajutrz znajdujemy w parkowej
broszurce rysunek drapie?nego kota. Niebezpieczny nie by?, ale g?os mia?!
Nast?pnego dnia jemy ?niadanie w Tupelo. To miejsce narodzin Elvisa Presleya
i lokal, gdzie spo?ywamy supert?uste racuchy z mas?em, szczyci si? tym faktem.
Przy wej?ciu wita nas naturalnych rozmiarów sylwetka króla wyci?ta z kartonu.
?ciany obwieszone s? jego podobiznami. Elvis zawsze b?dzie mia? swych gor?cych
wielbicieli. Po racuchach, wzruszona tak egzotycznymi go??mi w?a?cicielka
cz?stuje nas ciastem brzoskwiniowym. Jest pyszne i dostarcza energii na ca?y
dzie? zwiedzania. Próbujemy jeszcze specjalno?ci zak?adu - panierowanych
zielonych pomidorów, sma?onych w g??bokim t?uszczu. Po takim pocz?tku dnia
nie straszny nam nawet najbardziej aktywny wypoczynek.
Kontynuuj?c podró? trafiamy do po?udniowo-zachodniego kra?ca stanu
Mississippi, gdzie rozegra?y si? wydarzenia decyduj?ce o losach wojny
secesyjnej. Jednym z kluczowych przyczó?ków by?o miasto Vicksburg. Tam
zwiedzamy pole bitewne, zachowane jako park narodowy. Lekcje historii
uzupe?niamy w lokalnym muzeum oraz wzbogacamy przeja?d?k? po ulicach z
zabudowaniami z XIX wieku (w Stanach Zjednoczonych nie spotyka si? takich
staroci na ka?dym skrzy?owaniu). W Vicksburgu po raz pierwszy te? widzimy
rzek?, szerok?, leniw? i brunatn? od niesionych osadów. Jedno na ni?
spojrzenie pozwala zrozumie?, dlaczego dekadencki ?mietankowo-czekoladowy
deser, warto doda?, ?e ca?kiem smaczny, nosi nazw? Mississippi Mud. Rzeka
(i deser) towarzyszy? nam b?d? przez kilka kolejnych dni.
Ostatni przystanek na Natchez Trace to Natchez, niewielkie miasteczko z wielkim
centrum turystycznym i s?ynnymi dziewi?tnastowiecznymi domami plantatorów,
udost?pnionymi do zwiedzania. Ogl?damy jeden z nich - rzeczywi?cie,
imponuj?cy, umeblowany bogato, ale czy rzeczywi?cie a? tak atrakcyjny? Nie
chce nam si? podziwia? przepychu zbudowanego na niewolniczej pracy. Tym
bardziej ?e architektonicznie budynki nie dorównuj? tym z Vicksburga.
Pozosta?e rezydencje sobie darujemy i idziemy na obiad nad rzek?. W
restauracji Magnolia (magnolia to ro?lina - symbol stanu Mississippi i chyba
ca?ego po?udnia, bo wsz?dzie jej tu pe?no, a w nazwach pojawia si? cz??ciej ni?
JFK) po raz pierwszy próbujemy tradycyjnej zupy gumbo, tym razem w wydaniu z
okr?, kurczakiem i krewetkami. Niez?a. Krewetki i inne produkty
pochodzenia morskiego to nasza dieta przez wi?kszo?? wakacji.