Jednym z niekwestionowanych osi?gni?? wspó?czesnej cywilizacji jest uznanie wszystkich ludzi za równych bez wzgl?du na kolor skóry, wyznawan? religi? czy miejsce, w którym si? wychowali. Polacy s? narodem tradycyjnie tolerancyjnym, wi?c ta polityczna poprawno?? przychodzi nam zwykle bez trudu. Z drugiej strony problem tolerancji ma charakter raczej teoretyczny, gdy? w naszym kraju "innych" jest stosunkowo niewielu. Mog? wi?c, tak jak zapewne wielu moich rodaków, z zupe?nie czystym sumieniem mówi?, ?e muzu?manie, Murzyni, Arabowie nie wzbudzaj? we mnie absolutnie ?adnych szczególnych emocji, a ju? na pewno emocji negatywnych. Pojawia si? jednak pytanie, na ile jestem gotów zaoferowa? przyja?? osobie nale??cej do grupy, której z pewno?ci? nie chcieliby?my dyskryminowa?. B?d?my szczerzy, w ka?dym z nas gdzie? g??boko kryje si? strach przed obcym, nieznanym. Mo?e jednak, mimo wszystko, istnieje jaki? uniwersalny kod etyczny, który pozwala odró?ni? kogo? godnego zaufania i przyja?ni, niezale?nie od tego, gdzie si? urodzi? i wychowa?, w co wierzy i jaki ma kolor skóry? Niezale?nie od tego, jakie odebra? wykszta?cenie? Przyznaj? si?, zdarza?o mi si? w to w?tpi?. Podró? do Mali, a szczególnie spotkanie z Alexem, zmieni?y diametralnie mój pogl?d.
Do Bamako, stolicy Mali, dotarli?my o drugiej w nocy. Wra?enie pierwszych godzin sp?dzonych w tym mie?ci na?o?y?o si? na ?wie?e jeszcze wspomnienie kilkudniowego pobytu w Dakarze. Byli?my pe?ni rezerwy do wszystkich otaczaj?cych nas osób. Liczne zaczepki kojarzy?y nam si? wy??cznie z prób? wy?udzenia pieni?dzy przy pomocy niezwykle wyrafinowanych metod lub w najlepszym razie z prób? sprzeda?y wszelkiego rodzaju dóbr i us?ug - zwykle kilkakrotnie za drogich i zupe?nie niepotrzebnych. Przygn?biaj?ce wra?enie zwielokrotni? jeszcze klaustrofobiczny pokój hotelowy, który bardziej przypomina? znane z ameryka?skich filmów cele wi?zienia w Alcatraz ni? komfortowe miejsce wypoczynku, o którym wspomina? nasz przewodnik.
Rano postanowili?my uda? si? na poszukiwanie miejsca, gdzie mo?na by zje?? ?niadanie bez ryzyka powa?nego zatrucia lub te? nadmiernego uszczuplenia zasobów naszych kieszeni. Natychmiast po opuszczeniu recepcji zostali?my otoczeni przez grupk? miejscowych. Poprzedniego wieczoru musieli?my nieostro?nie przyzna? si? któremu? z nieustannie kr???cych wokó? recepcji ch?opców, ?e zamierzamy poszuka? przewodnika, który oprowadzi nas po kraju Dogonów. Jeden z Murzynów mign?? nam przed oczami jak?? legitymacj? i sprawnym jak na malijskie realia angielskim wyja?ni?, ?e on w?a?nie jest przewodnikiem i ?e do tego sam jest Dogonem i w zwi?zku z tym z przyjemno?ci? zaoferuje nam swoje us?ugi. Sposób, w jaki poznali?my Alexa (to on w?a?nie by? tym przewodnikiem), przywo?ywa? na my?l jak najgorsze skojarzenia. Nieco jednak uspokojeni urz?dow? legitymacj?, wychodz?c z za?o?enia, ?e od czego? trzeba zacz??, postanowili?my da? mu szans?, obiecuj?c sobie jednocze?nie zachowanie du?ej ostro?no?ci. Opowie?ci Alexa brzmia?y równie zachwycaj?co jak wi?kszo?? obietnic sk?adanych przez Murzynów w tej cz??ci Afryki. Po negocjacjach uzyskali?my jednak atrakcyjn? cen? i propozycj? zawarcia formalnej, pisemnej umowy, a bli?sze ogl?dziny legitymacji oraz referencji napisanych przez osoby z ca?ego ?wiata pomog?y nam prze?ama? obawy. Podj?li?my wi?c ryzyko - zw?aszcza ?e na razie nie by?o mowy o jakiejkolwiek zaliczce. W chwil? po zawarciu umowy Alex zaproponowa? nam przeniesienie si? do zupe?nie innego lokum, które - pomimo ?e by?o dwukrotnie ta?sze - oferowa?o znacznie lepsze warunki. Mo?liwo?? zaoszcz?dzenia pieni?dzy i równocze?nie skorzystania z bardzo przyzwoitej, jak na afryka?skie standardy, ?azienki by?a nam bardzo na r?k?. Alex zacz?? zyskiwa? w naszych oczach.