Rano przeprawiamy si? przez góry Tajget do Kalamaty. Wspinaj?ca si? serpentynami szosa o d?ugo?ci 60 km ??czy miasta odleg?e w linii prostej o 20 km, a jej przebycie zajmuje nam 2 godziny. Po emocjach pierwszego etapu wspinaczki konieczny by? odpoczynek dla kierowcy. Kalamat? mijamy i szukamy Starej Messeny, ale po jednym drogowskazie nie znajdujemy jej. Udajemy si? wi?c do Olimpii. Muzeum niestety jest nieczynne, ale cena pozosta?a ta sama (6 euro). Ze ?wi?tyni Zeusa (w której sta? pos?g Zeusa Olimpijskiego - jeden z 7 cudów ?wiata) pozosta?y tylko ruiny. Du?o lepiej zachowa? si? stadion, miejsce rozgrywania staro?ytnych igrzysk olimpijskich, na który prowadzi?o sklepione wej?cie, powsta?e w czasach rzymskich (I w. n.e.), bo Grecy nie znali ?uku. Przebieg?em w sakramenckim upale stadion tam i z powrotem, czyli 400 m i dosta?em brawa od wycieczki. Najlepiej zachowan? ?wi?tyni? w Olimpii jest ?wi?tynia Hery (z klasycznego okresu), w której rozpala si? ogie? olimpijski i ruiny palestry, czyli budynku do ?wicze? gimnastycznych, z wewn?trznym dziedzi?cem otoczonym portykiem. Z szosy Pyrgos-Patra zje?d?amy w stron? najdalej na zachód wysuni?tej cz??ci Peloponezu i rozbijamy si? na kempingu Aginara Beach ko?o Arkoudi. Zabieramy si? do gotowania obiadu, a na koniec nie?miertelna herbata.
Poniewa? nadrobili?my jeden dzie? w stosunku do planu, wi?c byczymy si? ca?y nast?pny. Pla?a ?adna, cho? z drobnymi kamykami, ale woda w Morzu Jo?skim zimna jak w Ba?tyku! Robi? wypad do pobliskich ruin Elis, ale trwaj? tu wykopaliska. Upa? nadal wyj?tkowy, wi?c na spacer pla?? mo?na i?? dopiero wieczorem.
Opuszczamy Peloponez przep?ywaj?c promem przez Zatok? Korynck? z Rio ko?o Patras do Atirrio, co znacznie skraca drog? na pó?noc. Kr?t? drog? zmierzamy do Delf. Zwiedza tylko Gra?yna, ja by?em rok temu. ?ród?o Kastalskie nadal niedost?pne, muzeum w remoncie - dobrze, ?e cho? mo?na obejrze? Wo?nic? Delfickiego czy Antinousa (za darmo). Ostatnim punktem zwiedzania jest tego dnia bizantyjski klasztor Osios Loukas, z pi?knymi mozaikami. Po?o?ony jest w odludnej okolicy o surowym, górskim krajobrazie. Zmierzaj?c bocznymi drogami w stron? Lamii, zostajemy zaczepieni przez Polk?, mieszkaj?c? na sta?e w Grecji od 1990 roku (wysz?a za m?? za poznanego w Polsce Greka). Zaprasza nas do tawerny, gdzie zjadamy s?awne suwlaki i dowiadujemy si? du?o ciekawego o Grecji prowincjonalnej. Nasza rodaczka twierdzi, ?e mi?dzy miejsk? Grecj? a prowincj? istnieje przepa?? - wi?ksza ni? mi?dzy miejsk? Grecj? a Europ?. Przez to posiedzenie nad morze docieramy po ciemku. Dzi?ki informacjom na stacji benzynowej trafiamy noc? na kemping w Stulidzie, nad morzem.
Ostatni praktycznie dzie? w Grecji sp?dzamy na Pla?y Olimpijskiej (Olympos Beach) ko?o Katerini, u stóp Olimpu. Jest tu wspania?a, piaszczysta pla?a jak w Polsce, a morze cieplutkie. Na pla?y, oprócz flag UE, Grecji i greckiej Macedonii wisz? flagi Niemiec, Polski i W?gier. Dowodem licznej obecno?ci tych nacji, oprócz d?wi?ków mowy, s? trzy restauracje przy g?ównej ulicy ko?o pla?y: niemiecka, polska i w?gierska. W ka?dej z nich mo?na zamówi? w swoim j?zyku, z rodzimej karty - ale nie korzystamy.
Po nocy sp?dzonej w hotelu przy granicy bu?garskiej nast?pnego dnia (niedziela) przeje?d?amy prawie bez zatrzymania Bu?gari? oraz Serbi? i Czarnogór? (oko?o 800 kilometrów). Chcia?em wprawdzie zwiedzi? Belgrad i by? na to czas, ale uniemo?liwi?a to gwa?towna ulewa w tych okolicach. Mieli?my troch? emocji na autostradzie, bo ko?czy?a si? nam benzyna, a nie by?o stacji ponad 100 kilometrów z naszej strony. Wreszcie, mimo zakazu, zjechali?my na stacj? z lewej strony. W Szegedzie (po polsku: Segedyn) na W?grzech za znakami drogowymi trafili?my do pensjonatu, gdzie dostali?my pokój za 25 euro (w przeliczeniu - forinty mieli?my kupione w Polsce). Zosta? nam jeszcze czas na wieczorny spacer po mie?cie, raczej nieciekawym, bo zosta?o prawie ca?kowicie zniszczone przez wylew Cisy w 1879 roku. Neoroma?ska katedra, zbudowana po tej powodzi, wyró?nia si? tylko wielko?ci?. Nast?pnego dnia wrócili?my do domu - do Krakowa - po po?udniu.