Plan mia?em prosty: wyl?dowa? w Lhasie, przebi? si? na wschód przez Tybet, a potem zwiedzi? po?udniowo-zachodnie Chiny, a? do Hongkongu. Tylko jak dolecie? do Lhasy? Leszek, znajomy obie?y?wiat, poradzi? mi - le? do Katmandu, a stamt?d dostaniesz si? do Tybetu. Po pierwsze - Nepal jest genialny, po drugie, przejazd jeepem przez Tybet to prze?ycie z gatunku niebywa?ych! Ponad tysi?c kilometrów przygody, bajecznych krajobrazów, niesamowitych ludzi, przeogromnych przestrzeni i niebia?skiego spokoju. I wyczerpany do cna limit filmów, który mia? starczy? na ca?? wypraw?!
Granica
Nepalskim turystycznym autobusem podrzucono nasz? ósemk? pod szlaban graniczny, informuj?c, ?e po stronie chi?skiej (tybeta?skiej) w Zhangmu (2500 m n.p.m.) czekaj? na nas dwa landcrusiery. Przekraczamy Most Przyja?ni, gdzie przy stoliku na otwartym powietrzu siedzi nad?ty, wygalowany jak na pochód funkcjonariusz s?u?b granicznych. Traktuj?cy wszystko do?? lekko Nepalczycy dali nam list? biura turystycznego, gdzie na niewyra?nym ksero widnia?em jako: Jerzy, Poland. Niezupe?nie to samo mia?em w paszporcie. Chi?czyk ze trzy razy ogl?da? moje dokumenty. Wyj?? z kolejki! Stoj?. Przychodzi drugi oficer, odk?adaj? papiery na bok, gdzie? dzwoni?. Stoj?. Wszyscy ju? poszli par? metrów dalej, zaraz te? dopadli ich cinkciarze. Ja - nic. W ko?cu jednak urz?dnik pozwoli? mi wej?? do królestwa feng shui.
Wymieniamy kilkadziesi?t dolarów na yuany i ...bezradnie patrzymy na gór? z w?a?ciwym przej?ciem granicznym, na któr? wspina si? stromymi serpentynami szutrowa, sucha jak pieprz droga. Do celu jest kilka kilometrów. Dogadujemy si? z kierowc? ci??arówki, ?adujemy plecaki na pak? i niemi?osiernie zakurzeni (szybkie zdj?cia i pakuj? aparat i obiektywy do worków nylonowych) docieramy po karko?omnej je?dzie pod b?yszcz?cy chromami i marmurami pa?ac. Chi?skie flagi i pot??ne z?ote litery na czerwonym tle wkute w ska?? wisz? nad naszymi g?owami. Jedna bramka, formularz. Druga bramka, formularz. Trzecia bramka i znów formularz. Koniec budynku, koniec asfaltu, koniec gali. Kurz, bród i ubóstwo. Chino-Tybet. Za to wi?cej p?ac? za dolara. I to ci sami Chi?czycy, którzy skubn?li nas na dole! Szybka azjatycka szko?a handlu.