I tak przez ca?y dzie?, a? do zachodu s?o?ca Sangam jest jednym wielkim mrowiskiem k??bi?cych si? ludzi. Po k?pieli pielgrzymi wracaj? do miejsc, w których "mieszkaj?". Cz??? idzie do namiotów, wi?kszo?? jednak koczuje pod go?ym niebem. Kupuj? kilka gar?ci s?omy ry?owej na legowisko, do tego kawa?ek drewna lub krowiego ?ajna, ?eby rozpali? ogie?. Rozk?adaj? przyniesione na g?owach ceg?y, ustawiaj? na nich metalowe naczynia i zaczynaj? gotowa?. Dymy z tysi?cy ognisk powoduj?, ?e widoczno?? ogranicza si? do kilku metrów. Tysi?ce twarzy, nieraz okropnych, bezz?bnych, pomalowanych w najró?niejsze kolory, ?wieci w p?omieniach. Piaszczysta powierzchnia, rozdeptywana przez masy, wytwarza tony kurzu. Bol? oczy, trudniej si? oddycha. S?ycha? modlitwy, ?piewy i odg?osy b?bnów, bij? dzwony, kto? krzyczy, co chwila przeje?d?aj? stare traktory z wyj?cymi silnikami. Setki tysi?cy migaj?cych ?arówek, najró?niejsze, m?cz?ce dla europejskiego ucha indyjskie d?wi?ki z kilku tysi?cy zbudowanych tylko na t? okazj? ?wi?ty?, to wszystko spot?gowane przez nie w pe?ni sprawny system nag?o?niaj?cy, sprawia, ?e wieczory staj? si? bardzo m?cz?ce. I tylko zapach ?wie?ych kwiatów przypomina o innym ?wiecie. Wieczorem temperatura gwa?townie spada. Ludzie kurcz? si? przy ogniskach, zachowuj?c jak najwi?cej ciep?a dla siebie. Je?li kto? ma pieni?dze, mo?e kupi? wegetaria?skie jedzenie na li?ciu bananowca lub butelkowan? wod? mineraln?. Dobrze sprzedaj? si? kadzid?a, orzeszki ziemne i najró?niejsze butelki, które maj? s?u?y? do zabrania ?wi?tej wody w rodzinne strony. Bo nie mo?na wróci? z Kumbh Meli bez przynajmniej odrobiny wody z Gangesu, która - jak wierz? - leczy wszystkie choroby ?wiata.
W kilku miejscach poustawiano wielkie ekrany, na których wy?wietlane s? nudne, zawsze o podobnej, prostej fabule, indyjskie filmy. Ekrany s? szczelnie oblepione t?umem ludzi. Ludzi bosych, cz?sto g?odnych, poowijanych w co?, co w Europie nosi?oby nazw? szmaty. Tak wielkie ?wi?to, miliony ludzi w jednym miejscu, nie mo?e si? obej?? bez reklamy. Nowoczesna konsumpcja puka do drzwi ludzi o najbardziej elementarnych potrzebach. Co kilka minut projekcja przerywana jest reklamami. W ten sposób sprzedaje si? biedakom marzenia. Przez chwil? s? chyba szcz??liwi, ich twarze promieniej?, wygl?daj? jakby ?yli w innym wcieleniu. Biedacy, którzy w wi?kszo?ci przybyli tu pieszo, nie maj?c nieraz kilku rupii na najta?szy autobus, dowiaduj? si?, jak bardzo potrzebny jest telefon komórkowy, nie mówi?c o wymarzonym skuterze czy nierealnym jak ksi??yc samochodzie. Ale po chwili film dobiega ko?ca, ekran ga?nie, a biedacy znikaj?, by gdzie?, kilkaset metrów dalej, kucn?? na piasku i doczeka? rana.
Pod koniec lutego znikaj? namioty oraz wielkie, wspania?e bramy i wie?e bogato zdobionych ?wi?ty?, mosty zostaj? rozebrane, wyje?d?aj? sprzedawcy. Tury?ci, fotografowie z pe?nymi torbami zrobionych filmów, dziennikarze i filmowcy opuszczaj? miasto. Oczyszczeni i szcz??liwi pielgrzymi rozpoczynaj? wielki exodus, zostawiaj?c za sob? rozleg?? przestrze? bia?ego piasku na brzegu rzeki, która za kilka miesi?cy, z nastaniem monsunu, zostanie przykryta przez ?wi?te wody Gangesu w nowym wcieleniu.