Pomimo ?e na rzece ustawiono pi?tna?cie mostów pontonowych, dotarcie do Sangam wymaga ?elaznych nerwów i czasami trwa kilka godzin. Na brzegach, w miejscu przeznaczonym do k?pieli, wybudowano z worków wype?nionych piaskiem specjalne schody, maj?ce u?atwi? pielgrzymom rytualne czynno?ci i jednocze?nie zapewni? bezpiecze?stwo. Oszacowano, ?e w jednym momencie nie mo?e wej?? do wody wi?cej ni? 20 tysi?cy osób. Dlatego te? s?u?by porz?dkowe staraj? si? kierowa? ruchem wiernych, ?eby unikn?? tragedii nad brzegiem rzeki. T?um czeka wi?c, a? policjanci pozwol? przej?? przez jeden z kilkunastu pontonowych mostów. Pielgrzymi siedz?, stoj?, kucaj?, rozmawiaj?, kobiety czesz? w?osy, m??czy?ni popalaj? najta?sze indyjskie papierosy - bidi. Na ich twarzach nie wida? ani cienia zdenerwowania czy niecierpliwo?ci. Mog? w tej pozycji trwa? w niesko?czono??. Koczuj? najcz??ciej w grupach. Rodzina, przyjaciele, cz?sto ca?a wioska przyby?a, by wyk?pa? si? w ?wi?tych wodach. Wystarczy, ?e jednej osobie uda si? w jakikolwiek sposób wej?? na most. Wtedy zaczyna si? co? dziwnego. W jednej chwili ta spokojna do tej pory, u?piona masa, przeistacza si? we w?ciek?ego demona, w rozp?dzone tornado, niszcz?ce wszystko, co napotka na swej drodze, którego nikt i nic nie jest w stanie powstrzyma?. Nie wiadomo, dlaczego spokojny przed momentem t?um ogarnia w?ciek?o??. Je?eli przeszed? kto? z wioski, to nie ma mo?liwo?ci zatrzymania pozosta?ych, je?li przesz?a jedna wioska, to nie ma sposobu na przeciwstawienie si? szturmuj?cej, w?ciek?ej masie.
Zim? Ganges jest w?ski i p?ytki. W niektórych miejscach mo?na go przej?? wszerz na piechot?, w innych nurt wci?? jest na tyle niebezpieczny, ?e p?ywaj?cy na ?ódkach policjanci uzbrojeni w bambusowe pa?ki i gwizdki strzeg?, by k?pi?cy si? w przyp?ywie energii nie doprowadzili do tragedii. O tej porze roku poranki s? bardzo zimne. Temperatura spada do kilku stopni Celsjusza. Nie ma to jednak ?adnego znaczenia. Ranga k?pieli powoduje, ?e nikt nie my?li o ch?odzie.
Trwa obl??enie. Policjanci staraj? si? usprawnia? k?piel, poganiaj?c pielgrzymów. Wobec tak ogromnej masy ludzkiej nie odnosi to ?adnego skutku. Pierwsze promienie s?o?ca przynosz? ocieplenie, za par? godzin temperatura si?gnie trzydziestu stopni. Rozebrani m??czy?ni z furi? wbiegaj? do rzeki, kobiety zapominaj? o wstydzie i opuszczaj?c sari ods?aniaj? swe wdzi?ki. Bawe?niane sari tworz? niespotykan? mieszank? barw, kontrastuj?c z brudn?, zanieczyszczon? wod? z Gangesu i Yammuny. Trwa rytualna k?piel, oczyszczenie cia? i dusz.
Po k?pieli hinduski w kilkudziesi?ciotysi?cznym t?umie przebieraj? si?. Chodzi o to, ?eby w najmniej intymnych warunkach zachowa? jak najwi?cej prywatno?ci i dyskrecji. Karko?omne, zgrabne ruchy ca?ego cia?a sprawiaj?, ?e w jednym momencie w miejsce mokrych sari pojawiaj? si? suche. Zaczyna si? suszenie mokrych szat. Tysi?ce sari z cienkiej bawe?ny zamienia si? w chybocz?ce na wietrze olbrzymie, kolorowe flagi. Kilkadziesi?t metrów dalej stosy w?osów pokrywaj? ?ó?ty piasek. Setki kucaj?cych fryzjerów, których jedynym narz?dziem pracy jest brzytwa, gol? tych, którzy zapragn?li oby? ?wi?t? k?piel bez zb?dnego ow?osienia.