Siedz? sobie na ?niegu. Z boku kawa?ek ska?y z wyrytym jakim? napisem, metalowa tablica jakby niepotrzebna. Próbuj? nie zwraca? uwagi na silne podmuchy wiatru. Dla ?wi?tego spokoju wbijam nawet czekan - tyle o ile pomaga w zachowaniu pionowej pozycji. Szoruj?c ty?kiem obracam si? wokó? jego osi. Nie mog? si? zdecydowa?. W ko?cu mój wzrok skupia si? na imponuj?cej ?cianie szczytów. Kilka z nich wyró?nia si? strzelisto?ci?, no i wysoko?ci?. Dwa jakby si? do siebie przytuli?y. Wszystkie pi?kne, surowe za spraw? barw - tylko szaro?? ska?, biel ?niegu. Nieco na lewo widz? znajomy ju? lodowiec, zwany przez tutejszych Siódemk?. Ciekawe która to Ushba? Aaa... chyba ju? wiem. Gdzie? tam jest te? Shkhelda, bli?ej, Shkhara, Dykhtay... Obracam si? o 180 stopni i ?a?uj?, ?e nie studiowa?am atlasu przed wyjazdem. Takich formacji w ?yciu nie widzia?am. Patrz? na nie z góry, wi?c wygl?daj? jakby troch? sp?aszczone, "osnute mchem" w kolorach od spalonej rudo?ci, br?zu w wielu tonacjach, po zupe?nie butelkow? ziele?. Zero ?niegu. S? czym? nierealnym, mi?kkim. Ca?o?? sprawia wra?enie labiryntu poci?tego kana?ami. Wygl?da to tak, jakby niesamowita si?a wy??obi?a sobie drog? w ziemi, tworz?c korytarze, które momentami s? równe - wr?cz symetryczne. To, co zostawi?a w spokoju, wystaje powy?ej i ma dziwne jak na góry kszta?ty. Nie, to nie tak! Poddaj? si?! Wra?enie jest... nie do opisania s?owami. By to zobaczy?, po prostu trzeba wej?? na Elbrus!
Wysoko?? ponad 5600 m gwarantuje niezapomniane widoki. Elbrus góruje nad wszystkim co wko?o i cho? sam nie grzeszy urod?, to mo?na mu to spokojnie wybaczy?, szczególnie gdy tak jak nam dopisze s?oneczna pogoda przy wej?ciu.
No w?a?nie - wej?cie. Przy ograniczonym czasie lub ch?ci do tuptania mo?na wjecha? kolejk? na wysoko?? oko?o 3800 m. Dwa etapy w wagoniku (wygl?da strasznie i tak te? si? telepie) i trzeci na krzese?ku. Nie ma czasu na podziwianie widoków - trzeba bowiem modli? si?, by nic si? nie urwa?o. Sprawiedliwie dodam, ?e niekoniecznie dlatego, ?e to "ruskie" urz?dzenia. Ja w ogóle nie znajduj? przyjemno?ci w korzystaniu z tego typu ?rodków lokomocji (w ko?cu we W?oszech te? spadaj?, cho? z innego powodu - samoloty lataj? za nisko...).
Ostatnia stacja kolejki to Garabashy, tzw. boczki, czyli autentyczne beczki, podobno po paliwie rakietowym. Ustawione w równym rz?dzie, w pozycji horyzontalnej oczywi?cie, a przeznaczone na nocleg dla potrzebuj?cych. Ca?o?? wygl?da ma?o zach?caj?co. Widoku dope?nia budynek kolejki, w którym spotka? mo?na kogo? ze s?u?b ratowniczych (rosyjski GOPR=KSS) i metalowy hangar mieszcz?cy ratraki. Tak, tak - dalej te? mo?na si? przejecha? i w ogóle nie m?cz?c si? znale?? si? bardzo wysoko. Podobno to (czyt. ratrak) potrafi wjecha? niemal na szczyt! Nie widzia?am takiego podjazdu, ale ju? wierz?, ?e w Rosji wszystko jest mo?liwe. Dalej utarty - tzn. utarty by?, gdy i my tam byli?my - przez wspomniane ratraki szlak prowadzi w gór?, gdzie na wysoko?ci oko?o 4200 m po lewej stronie pojawia si? "zjawisko" w postaci spalonego Priut. To najwy?ej
po?o?one schronisko w Kaukazie. Wygl?da ?a?o?nie, szczególnie gdy podejdzie si? bli?ej, a to za spraw? syfu jaki tam panuje (tego nie b?d? opisywa?). Kiedy? musia? wygl?da? ok - niebieski, owalny, w kszta?cie ?odzi. Warto jednak nieco zboczy? z trasy. Powy?ej tego, co zosta?o - obserwuj?c pami?tkowe tablice
umieszczone na niewielkiej skale - mo?na nabra? respektu dla miejsca, w którym si? znalaz?o. Zosta?o tam wielu cz?sto bardzo m?odych ludzi - oczywi?cie mowa g?ównie, o ile nie jedynie, o Rosjanach. Budynek, który jest poni?ej doczeka? si? ju? nowego dachu, roboty trwaj?... i jeszcze potrwaj?, s?dz?c po ruchach jedynego pana, którego tam wdzia?am, zaj?tego ogl?daniem desek - nie, to nie by? turysta, który szykowa? si? do wieczornego ogniska!
Niewiele wy?ej, niemal w linii prostej niespodzianka! Drewniana "skrzynka" - czyt. zast?pnik schroniska. Pewien kierowca karetki pogotowia i stomatolog postanowili zrobi? interes. Po?yczyli 500 USD i postawili schron dla oko?o 15 osób. Mieli?my przyjemno?? (alternatywa to namiot) przeczeka? w nim kaprysy pogody. Wia?o i sypa?o okrutnie przez ponad dob?, a my umilali?my sobie czas m.in. polsk? gr? w rosyjskie karty. Nocleg kosztowa? ka?dego z nas 100 rubli, w ramach których mogli?my skorzysta? z kuchenki gazowej (takiej prawdziwej z czterema palnikami). Miesi?c pó?niej p?aci? trzeba by?o ju? w dolarach.