Nareszcie w domu.
Droga, jak zwykle u nas, by?a ciekawa i
pe?na niespodzianek. W drodze do granicy zatrzymali?my si? w Harbinie,
lub raczej Harbin zatrzyma? nas u siebie na par? godzin;
przyjechali?my z Pekinu rano, a poci?g do Heihe odje?d?a? dopiero
wieczorem. Cerkiew ?wi?tej Zofii, g?ówn? atrakcj?, zwiedzili?my nie za
20Y (cena biletu normalnego), nie za 10Y (cena dla studentów), a za
darmo. Podali?my si? za delegacj? UNESCO (wszak na ISIC-u widnieje
znaczek tej organizacji). Pani przy wej?ciu najpierw nie chcia?a
uwierzy?, ale po konsultacji z szefostwem uleg?a, jeszcze nakr?cono
nasz? wizyt? kamer? wideo, w ko?cu nie cz?sto tak wa?ne delegacje
odwiedzaj? Harbin :).
Ale czas ruszy? dalej. Schodki zacz??y si? w
Heihe. Chi?czycy nie chcieli nas wypu?ci?, poniewa? nie mieli?my wiz
rosyjskich (d?ugo t?umaczyli?my im, ?e my s?u?bowo i wystarcz? nam
piecz?tki AB). Ostatecznie dali si? przekona?, ale zastrzegli, ?e jak
ruscy nas wróc?, to oni nas z powrotem nie przyjm?. Przej?ci wizj?
sp?dzenia reszty ?ycia po?rodku rzeki Amur, udali?my si? na prom.
Okaza?o si?, ?e bilet na chi?ski statek kosztuje 10 USD (na takie koszty
nie byli?my przygotowani), ale na szcz??cie by? jeszcze prom rosyjski,
którym mo?na przep?yn?? za darmo, pod warunkiem ?e przekonamy
obs?ug?, ?e my ruskie. Jako, ?e my "pa ruski" tylko "nieskolko", nie odzywali?my si? przez dwie godziny, ale uda?o si?.
Z rosyjskimi
pogranicznikami posz?o ju? ?atwiej, szybko dali si? przekona?, ?e
Polacy z AB NA PEWNO nie potrzebuj? wiz do Rosji. Po pó? godzinie
byli?my ju? w Blagowie?cie?sku. Niestety, poci?g z Blagowie?cie?ska nam
uciek? i byli?my zmuszeni przejecha? do Bia?ogórska, tam ju? biegnie
g?ówna linia Kolei Transsyberyjskiej. Po przybyciu na dworzec okaza?o
si?, ?e - owszem - bilety s?, poci?g za kilka godzin, ale jest zbyt pó?no,
aby gdziekolwiek wymieni? pieni?dze. Kolejne kilka godzin sp?dzili?my
na kombinowaniu, jak tu ponad 300 dolarów zamieni? na ruble. W ko?cu
znalaz? si? jeden milicjant, który z ci??kim sercem i to po bandyckim
kursie by? w stanie wymieni? nam te pieni?dze.
Uff, uda?o si?, trzy
godziny pó?niej spali?my ju? smacznie w plackartnym wagonie w poci?gu
"AMUR" relacji Chabarowsk-Moskwa. 6 nocy, 5 dni w poci?gu min??y nam
raczej mi?o. Z pocz?tku bratali?my si? z rosyjskimi ?o?nierzami,
trzeciego dnia jednak, w Czicie, dosiad?y si? nasze cztery kole?anki, z
którymi mi?o sp?dzili?my reszt? podró?y na ?wie?ych jeszcze
opowie?ciach z przetartych szlaków. Sielsk? atmosfer? jazdy kolej? zak?óci? jedynie na chwil? pewien incydent. Mianowicie jednemu wojakowi
spodoba?y si? mój polar i trapery Bartka, spodoba?y si? tak bardzo, ?e
gdy wysiada? w okolicach Uralu, nie móg? si? powstrzyma? i sobie
je po?yczy?. Bartkowi przynajmniej zostawi? swoje stare obuwie -
gnojo?azy si?gaj?ce kolan, mnie niestety nie osta?o si? nic. Trudno :(
W ko?cu wysiedli?my w Moskwie na Jaros?awskim, szybko metrem na
Bie?oruski dworzec i biegiem po bilety. Dopiero w trzeciej kasie uda?o
nam si? je kupi?, ale za to na najwcze?niejszy poci?g. 15.15 wyjazd z
Moskwy; nast?pnego dnia przed szóst? ju? w Brze?ciu. Znowu pogo? za
biletami. W poci?gu granicznym ze zdziwieniem przygl?dali?my si?, jak
wszyscy w ko?o oblepiaj? si? woreczkami ze spirytusem i chowaj? w
skarpetkach paczki papierosów. W Terespolu znowu szcz??cie nam
dopisa?o. Polscy celnicy poszli nam na r?k?, szybko i bez zb?dnego
czepiania si? odprawili nas tak, ?e zd??yli?my na poci?g do
Cz?stochowy. ... i tak zd??aj?c ukradkiem na kolejne poci?gi kilka
minut po siedemnastej dotar?em do domu.