Za oknami autobusu ksi??ycowy krajobraz - brunatne pagórki poro?ni?te rzadk? traw?. Zdezelowany "ogórek" mknie na prze?aj przez step, niebezpiecznie balansuj?c na wybojach. W ?rodku, w takt gromkich okrzyków, podskakuje a? pod sufit dwudziestka ludzi, tyle? olbrzymich tobo?ów i cztery obdarte ze skóry barany. Troch? jak na Diabelskim M?ynie w weso?ym miasteczku - na pocz?tku jest zabawnie, ale po pewnym czasie marzy si? ju? tylko, aby zej?? na l?d. Tak si? podró?uje po Mongolii.
Nasz? dwumiesi?czna wypraw? do jednego z najmniej znanych krajów Azji poprzedzi?y gor?czkowe przygotowania, w czasie których kompletowali?my turystyczne wyposa?enie. Na wszelki wypadek zaopatrzyli?my si? w poka?n? ilo?? makaronu, witamin i zup w proszku, przez co nasze plecaki zamieni?y si? w gigantyczne góry. Na pytanie o przewodnik po Mongolii sprzedawcy specjalistycznych warszawskich ksi?gar? rozk?adali bezradnie r?ce - jedyny angielski "Lonely Planet" mia? dotrze? do Polski grubo po naszym wyje?dzie. Mapy? - tylko jedna, ameryka?ska lotnicza w skali 1:3000000 - poza ogólnym rysunkiem topografii terenu niewiele da?o si? z niej wyczyta?. O zgrozo, widnia?a na niej tylko jedna droga przecinaj?ca kraj w poprzek. Niestety, okaza?o si?, ?e to nie pomy?ka w druku - w Mongolii asfaltowych dróg jest jak na lekarstwo - kto ?yw, mknie samochodem na prze?aj przez step albo korzysta z piaszczystej koleiny, która zazwyczaj ??czy wi?ksze miasta. Miasta w rozumieniu mongolskim, rzecz jasna, bo wed?ug europejskich standardów du?e miasto jest tylko jedno - U?an Bator.
Stolica
Tam zaczyna si? i ko?czy mongolska nowoczesno??: dziesi?ciopi?trowe bloki, eleganckie hotele, firmowe sklepy Wrangler, Nike, Adidas. Dworzec kolejowy pachn?cy ?wie?? farb? po niedawnym remoncie i umundurowana babcia klozetowa, wydaj?ca bilety do toalety. Panie w gustownych kostiumach, spiesz?ce do pracy, i panowie majstruj?cy przy japo?skich jeepach. W U?an Bator nie czuje si?, ?e to ?rodek Azji, a od Warszawy dzieli nas a? 6 stref czasowych. Mo?e tylko ludzie, jakby bardziej pogodni, przyjacielscy, widz?c turystów, rozja?niaj? twarze w u?miechu. Hello - wo?a ch?opak z utlenionymi na blond w?osami, mkn?c obok nas na deskorolce. ?ar leje si? z nieba, plecaki zdaj? si? wa?y? ton?, a my - zaciskaj?c z?by - odwzajemniamy pozdrowienia. Na szerokich chodnikach sprzedawcy rozk?adaj? swe kramiki, zach?caj?c do kupowania chi?skiego piwa w zielonych butelkach i kolorowych cukierków, na których ze zdumieniem spostrzegamy polskie napisy. Polskich akcentów jest tu zreszt? wi?cej: w sklepach pi?trz? si? towary ze znajomymi etykietkami, a fotograf i fryzjer w jednej osobie przemawia najczystsz? polszczyzn?: "Cze?? jestem Wilu?" - Chi?czyk, o?eniony z Polk?, zamieszka?y w Mongolii. "Czy widzieli?cie ju? to, co trzeba?". Trzeba zobaczy? wspania?y Pa?ac Cesarski, dwa du?e muzea z imponuj?c? kolekcj? prehistorycznych gadów - narodowym skarbem Mongolii i, oczywi?cie, Gandan - zespó? ?wi?ty? malowniczo po?o?onych na wzgórzu nad miastem.
Za murami Gandanu czas zatrzyma? si? przed wiekami, powietrze przesycone jest woni? kadzid?a, purpurowo odziani mnisi przechadzaj? si? po dziedzi?cach i medytuj? w skupieniu przed pos?gami Buddy. Nawet dzieci ulegaj?c nastrojowi nabo?nego skupienia, t?umi? chichoty. Przy bramie k??bi si? t?umek sprzedawców usi?uj?cych wcisn?? zwiedzaj?cym kiczowate obrazki. Pewien m??czyzna z?y, ?e nie podzielili?my zachwytu nad oferowanym przez niego kapeluszem, obrzuca nas stekiem wieloj?zycznych wyzwisk, zaraz jednak spostrzega nast?pn? ofiar? i rusza w jej kierunku. Jak w ka?dej stolicy, w U?an Bator kwitnie handel nastawiony na turystów. Najwi?kszym powodzeniem ciesz? si? jaja dinozaurów. Wywóz jaj za granic? jest, oczywi?cie, nielegalny, sprytni kolekcjonerzy znajduj? jednak sposoby skruszenia oporu celników. Nam co prawda jaj nikt nie proponowa?, ale bileterka w muzeum skin??a dyskretnie r?k? i pokaza?a rozmaite stare bibeloty, szepcz?c cen? w dolarach - nie skorzystali?my.
Cho? zwiedzanie miasta jest bardzo interesuj?ce, to jednak prawdziwa Mongolia zaczyna si? za jego rogatkami. Id?c pieszo przez wiele dni mo?na nie spotka? ?adnego domostwa. Najwygodniej jest wynaj?? jeepa, a najtaniej - cierpliwie znosi? niewygody podró?y autobusem. Do U?an Bator przysz?o nam wraca? jeszcze wielokrotnie, gdy? jest to g?ówny w?ze? po??cze? autobusowych w Mongolii.