Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Gdynia-Amsterdam
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Pierwsz? noc sp?dzili?my na kempingu w dzielnicy Noord. Bardzo czyste i zadbane miejsce. Jednak nie przypad?o nam specjalnie do gustu, ze wzgl?du na ma?o sympatyczn? obs?ug? i zbyt ostry regulamin. Po spotkaniu z Marysi? i Andrzejem postanowili?my, ?e przeniesiemy si? na "ich" kemping. Nie chc?c jecha? tam z powrotem z nami o?wiadczyli, ?e przy swoim namiocie zostawi? znak rozpoznawczy - kartk? i pust? puszk? po paprykarzu szczeci?skim (na pewno jedyn? w swoim rodzaju na ca?ym kempingu). Puszk? znale?li?my bez trudu, a w niej ...kilka guldenów. No có?, napisu na kartce nikt nie zrozumia?, a my mieli?my na piwo. Atmosfera miejsca spodoba?a nam si? od razu.

Pierwsza rzecz, która zwróci?a moj? uwag? w mie?cie, to ró?norodno?? i bogactwo stylów, ubiorów, manier i sposobu bycia. Ogromna tolerancja i chyba ju? zoboj?tnienie Holendrów na przejawy skrajnej indywidualno?ci s? wr?cz przys?owiowe. Przez d?u?szy czas nie mog?em si? nacieszy? t? mas? RÓ?NIE poubieranych ludzi. Czu?em si?, jakbym przeniós? si? nagle z naszych "uniformistycznych" ulic na bal przebiera?ców. Inn? spraw? jest zachowanie ludzi. Tam cz?owiek nie czuje si? osaczony w ?rodkach lokomocji, mo?e bez strachu spojrze? s?siadowi w twarz i spotka si? z u?miechem, a nie z wyrokiem ?mierci. Oczywi?cie, przesadzam i idealizuj?, wiem, ?e ludzie s? wsz?dzie tacy sami, ale jednak mo?na jako? tak milej na co dzie?... Tam cz?owiek cz?owiekowi Holendrem.

Druga rzecz to zapach. Wsz?dzie. Na ulicy, w parku, na kempingu czy na dworcu. U nas nielegalny. Ten aspekt wolno?ci jest dyskusyjny i nie chc? zajmowa? ?adnego sztywnego stanowiska, ale uwa?am, ?e ju? troch? przeginaj?. Miliony koszulek, czapeczek, flag, talerzy i Bóg wie jeszcze czego z wizerunkiem tej naj?wi?tszej "marii" panny rzucaj? si? na cz?owieka na ka?dym kroku. Przepraszam za porównanie, ale chwilami czu?em si? jak na jakiej? makabrycznej grotesce odpustu w Cz?stochowie. Zdecydowanie zbyt nachalnie i natarczywie. Ale có?, widz?c te hordy m?odych "wyluzowanych" Amerykanów, podnieconych jak przy pierwszym piwie na biwaku w ósmej klasie, wcale nie dziwi? si? sklepikarzom. Nawet bilety tramwajowe idealnie pasuj? na filtry do skr?tów...

Oczywi?cie oprócz ludzi uwag? zwraca samo miasto. Muzeum van Gogha, Rijksmuseum, Oude Kerk, Nieuwe Kerk, Beurs, Sint Nicolaskerk oraz kilka innych atrakcji. Hanzeatyckie kamieniczki pochylone i powykrzywiane nad kana?ami, wypuk?e mostki jak z rysunków ma?ych dzieci, stare i znieruchomia?e barki mieszkalne, brukowane ulice, pchle targi, przegubowe tramwaje, rowery, sklepy, które nie s? sklepami i wcale nie kupuje si? w nich kawy, smaczne piwo, u?miechni?te grube Murzynki w dzielnicy czerwonych latarni i tulipany. Jednym s?owem - nastrój!

Którego? dnia, s?ysz?c swojsk? mow?, zaczepi? nas Polak. Namówi? nas na piwko w knajpce nieopodal. Miejsc troch? inne ni? te, bli?ej centrum, bardziej "miejscowe" ni? turystyczne, prowadzi?a para podstarza?ych hippisów. Bardzo ?adna pani, chyba - Zelda, i d?ugow?osy, milcz?cy "John Lennon", który niczym duch minionej epoki powoli i w skupieniu obs?ugiwa? za barem, jakby nie chcia? si? zdradzi?, ?e jeszcze ?yje. Równie? sami go?cie prezentowali si? niemniej ciekawie. Otó?, podchmielony mi?o?nik literatury polskiej, który jak dot?d przeczyta? "Transatlantyk", nast?pnie sympatyczny cwaniaczek, podobno jedyny Szymon w Amsterdamie - mistrz w robieniu skr?tów, dalej - m?ody, dowcipny Irlandczyk, fan polskich papierosów marki takiego jednego króla, ?wietny kompan do kielicha i gadki (nie król tylko Irlandczyk, chocia? król to pewnie te? ch?tnie wypi?), no i nasz Polak, Zbyszek, który chyba cz?sto tam przesiadywa?. Pomi?dzy kolejnymi zamówieniami pyta?, co s?ycha? w kraju i opowiada? o sobie. A rzeczywi?cie troch? prze?y? i zobaczy?. Pracowa? m.in. w Portugalii, przy budowie kana?u, zahaczy? si? przy s?awnym ludzie Szerpów w Tybecie, gdzie pomaga? w polskich ekspedycjach himalaistycznych, poby? kilka lat w Australii. Typowy w?óczykij.

Sp?dzili?my tam z nimi dobre kilka godzin gadaj?c, s?cz?c piwko, na?miewaj?c si? z g?upich Amerykanów z s?siedniego stolika - "I really love Central Park!" - i wczuwaj?c si? w atmosfer? leniwego wieczoru.

Gdzie? tak w po?owie pobytu dla podreperowania zdrowia wypo?yczyli?my na naszym kempingu rowery i zrobili?my wycieczk? po okolicznych wioskach (Broek in Waterland). Ponad 40 km trasy po polderach da?o nam niez?y wycisk, ale by?o fajowo. Okolica bardzo p?aska i ma?o urozmaicona, ale dzia?aj?ca uspokajaj?co i relaksuj?co. Odwiedzili?my miejsce o najwi?kszej depresji (- 4,1 m), poje?dzili?my po wa?ach przeciwpowodziowych, ogólnie - ?u?awy oraz raj dla meliorantów.

Jest takie miejsce przy wlocie na autostrad?... Ma?a zatoczka, opatrzona sympatycznym znakiem drogowym - na niebieskim tle d?o? z kciukiem w górze. Tam zacz?li?my powrót do domu. Rzeczywi?cie, posz?o jak z p?atka. Zanim zd??yli?my podej?? do zatoczki, ju? zatrzyma? si? w niej samochód z mi?ym kierowc? i malutkim dzieckiem w krzese?ku.

Do Zielonej Góry dotarli?my po 23.00 tego samego dnia. Tam jeszcze tylko pani w kasie kolejowej da?a nam do zrozumienia, ?e jeste?my w Polsce, a potem ju? naszym pi?knym krajowym poci?giem do domu.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Haga i Rotterdam Antwerpia - od Rubensa do kontenerów Amsterdam   Pozostałe...

Opracowanie: Pawe? Blaszkowski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2001-11-13