24.09.2003 (?roda)
Ostatni dzie? naszej wycieczki. Dzisiaj mamy rejs ?odzi? ?aglow? Sea Spray. Od samego rana pakujemy si?, oddajemy baga?e w r?ce obs?ugi o?rodka, a sami idziemy na ?niadanie. Zaraz potem wskakujemy na ?ódk?, która zabiera nas na wi?ksz? ?ód? Tiger IV. Tam spotykamy naszych angielskich znajomych. Wszyscy jeste?my przetransportowani na Sea Spray. Ta na folderach wygl?da?a na wi?ksz? i nowsz? ni? jest w rzeczywisto?ci. Tym jednak a? tak bardzo si? nie przejmujemy, bo w cen? wliczone jest nieograniczone picie i jedzenie. Wszyscy siadamy na rufie w s?oneczku, ka?dy z puszk? piwa lub szklaneczk? szampana i rozkoszujemy si? cudown? pogod?. Rozpoczynamy rejs. Jest cudownie, delikatna bryza przyjemnie ch?odzi, szum wody i lekkie ko?ysanie uspokaja i relaksuje, a piwko wprawia w doskona?y nastrój. Nasz pierwszy przystanek to wyspa, na której mamy zwiedzi? tutejsz? wiosk? i zobaczy? tradycyjn? ceremoni? picia napoju kava. Po zej?ciu z ?odzi nasz przewodnik wyja?nia nam, jak nale?y si? zachowa? i czego nie nale?y robi? w wiosce. Tam wszyscy ju? na nas czekaj?. Prowadz? nas do du?ej sali, gdzie miejscowi m??czy?ni przygotowali ju? specyfik, w specjalnym do tego celu drewnianym naczyniu. Wszyscy siadaj? na pod?odze i pstrykaj? mnóstwo fotek. Troch? ca?e to przedstawienie zrobione pod publik?, ale i tak jest ciekawie. Dobrze, ?e mieli?my okazj? brania udzia?u i zobaczenia, jak ca?a ta ceremonia wygl?da w rzeczywisto?ci na Naviti. Kav? pije si? z ?upin po orzechach kokosowych. Ka?dy dostaje do spróbowania troch? napoju, a potem wychodzimy do wioski. Tutaj zorganizowany zosta? dla nas ma?y rynek, gdzie mo?na kupi? sobie pami?tki wykonane przez mieszka?ców wyspy lub znalezione w oceanie: koraliki, maski, rze?by, muszle, skorupy ?ó?wi, z?by rekina i inne. My wybieramy du??, drewnian? mask?. ?ó?wie skorupy wygl?daj? kusz?co, ale wiemy, ?e przy wje?dzie do Australii zosta?yby skonfiskowane. Po zakupach wracamy na nasz? ?ód?, gdzie ju? czeka na nas pyszny i obfity lunch oraz oczywi?cie piwko. Wcinaj?c frykasy przygotowane przez za?og?, ruszamy w dalszy rejs. Aura nam sprzyja. P?yniemy pomi?dzy dziesi?tkami ma?ych i wi?kszych wysp, z których wi?kszo?? jest niezamieszka?a. Mijamy cudowne pla?e poro?ni?te palmami kokosowymi jak i gro?ne, skaliste brzegi. Naszym pe?nym podziwu wzdychaniom nie ma ko?ca. Tu jest tak cudownie, ?e na sam? my?l o wyje?dzie ?zy nap?ywaj? do oczu. Naszym kolejnym przystankiem jest ma?a wyspa, która zas?yn??a z tego, ?e nakr?cono na niej film "Castaway". Ka?dy, kto widzia? film, z ?atwo?ci? rozpoznaje miejsca, gdzie toczy?a si? akcja. Daje to niesamowite wra?enie, jakby si? ju? tu kiedy? by?o. Wyspa jest ma?a i podzielona jakby na dwie cz??ci. Jedna jest p?aska, z pi?kn? pla?? i poro?ni?ta palmami, a zaraz obok wyrasta ogromna ska?a, a raczej góra wielko?ci sporego wie?owca. Wi?kszo?? wysp na Fid?i jest pochodzenia wulkanicznego, co mo?e t?umaczy? takie niespotykane formacje skalne na tak ma?ym skrawku l?du. Korzystaj?c z okazji po?yczamy maski i rurki, i wskakujemy do wody, ?eby zobaczy? tutejsz? raf? koralow?. Nie jest mo?e tak imponuj?ca jak na Kuacie czy Nanuja Lailai, ale i tak robi wra?enie. Po pewnym czasie pogoda si? zmienia i zaczyna wia? silny wiatr. Dla nas nadszed? czas powrotu, ale przed nami jeszcze pó?torej godziny drogi. ?adujemy si? wi?c na Sea Spray i ruszamy na Bounty po baga?e. Hu?ta niemi?osiernie. Znowu wi?kszo?? pasa?erów cichnie i skupia si? na tym, ?eby nie zgubi? po drodze pysznego lunchu. Nie ka?demu si? to jednak udaje. Jeden Japo?czyk nie maj?c nic innego pod r?k?, zwraca go wprost do swojego plecaka. Wszystkich nas to niezmiernie rozbawi?o i zainspirowa?o do wielu niesmacznych ?artów.
Kiedy w ko?cu docieramy na miejsce, przesiadamy si? na Tiger IV. Ruszamy w kierunku Denarau Marina na g?ównej wyspie, gdzie rozpocz?li?my nasz? wycieczk?. Po drodze zatrzymujemy si? przy wyspie Bounty i odbieramy baga?e. Niesamowity zachód s?o?ca z wyspami na horyzoncie wprawia wszystkich w nostalgiczny nastrój. Ju? zaczynamy t?skni? za rajskimi krajobrazami i wspania?? atmosfer? Fid?i. Na l?dzie autobus zabiera nas z powrotem do Nadi Bay Hotel, gdzie jeste?my umówieni z Markiem, jego ?on? Jess, Andy'm, Clare i Peterem na obiad. Mimo i? jeste?my ju? na sta?ym l?dzie, wszyscy jeszcze czujemy ko?ysanie - bardzo dziwne uczucie. Po posi?ku par? piwek i oko?o pó?nocy udajemy si? na spoczynek.
25.09.2003 (czwartek)
Z samego rana bierzemy taksówk? na lotnisko. Snujemy si? jeszcze troch? po sklepach bezc?owych i o godzinie 8:25 gigantycznym boeingiem 747 odlatujemy do Sydney.
I tak w?a?nie min??o nam te par? dni na ?rodku oceanu. By?o doskonale i na pewno tam jeszcze wrócimy.