(bula - powitanie w j?zyku fid?ijskim)
W czwartek, 25.09.2003 wrócili?my z wycieczki na wyspy Fid?i. Obydwoje jeste?my zachwyceni i zakochani w tym zak?tku ?wiata. To nasze najpi?kniejsze wakacje do tej pory. Oto krótka relacja z naszego wypadu do raju.
17.09.2003 (?roda)
Upragniony i wyczekiwany od wielu dni wyjazd z Sydney. Po czterech miesi?cach pobytu w tym wielkim mie?cie ruszamy si? w inne miejsce. Rano ostatnie dopakowywanie, nerwowa atmosfera i w ko?cu plecaki na plecy i na poci?g w kierunku lotniska. O 12:35 wylot liniami Air Pacific lotem nr QF392 do Nadi. Na pok?adzie sporo ludzi. Drobny problem z ekranem telewizorka w oparciu fotela naprzeciwko Beatki, wi?c zmieniamy miejsca. Cz?stujemy si? winkiem i ju? wszystko gra. L?dowanie. Jest ju? ciemno, 18:20 czasu w Nadi. Po wyj?ciu z samolotu od razu czu?, ?e jeste?my w tropikach. Niesamowity, s?odki, wilgotny i duszny zapach powietrza przyprawia o zawrót g?owy i przypomina nam Brazyli?. Kto?, kto by? w tropikach, wie, co mam na my?li. Ju? si? czujemy jak na wakacjach. Z podniecenia a? mi dreszcze przechodz? po plecach. Trzeba troch? posta? w kolejce do odprawy. Nikt si? nigdzie nie spieszy - "Fiji time". Nerwy na nic si? tu zdadz?, trzeba po prostu do tego przywykn??. Fiji time oznacza te?, ?e w razie spó?nienia nie nale?y si? przejmowa?.
Odbieramy baga?e i znajdujemy cz?owieka, który ma nas zabra? do Nadi Bay Hotel. Tam "dormitory room" - 10 ?ó?ek i straszna duchota. Par? piwek w barze i przepyszne krewetki. Ju? nie mo?emy si? doczeka? jutra, wi?c szybko idziemy spa?.
18.09.2003 (czwartek)
Beatka budzi si? pierwsza. Zapomnieli?my przestawi? zegarki, wi?c budziki zadzwoni?yby dopiero za dwie godziny. Szybkie pakowanie, ekspresowe tosty z d?emem, szklanka soku i na ?ó?ty autobus (Awesome Adventures). Dopiero 8:00 rano, a ju? ?ar leje si? z nieba. Pi?kny dzie?. Przeje?d?amy przez miasto i nie mo?emy si? napatrze?. Tak chyba w?a?nie wygl?da szok kulturowy. Nie odzywamy si? do siebie i z rozwartymi papami wlepiamy si? w widoki za oknem, którego nie ma. W ko?cu doje?d?amy do Denarau Marina, sk?d p?yniemy ?ó?t? ?ódk? na wyspy. Znowu stanie w kolejce (Fiji time). 9:15 - ?adujemy si? na ?ódk?. Korzystaj?c z tego, ?e byli?my jednymi z pierwszych w kolejce, zajmujemy miejsca na górnym pok?adzie, na zewn?trz, w s?oneczku. I to by? b??d, a raczej b??dem by?o to, ?e nie posmarowali?my si? kremem z filtrem. Skutki raczej op?akane. Ruszamy. Przyjemny wiaterek niweluje gor?co. Widoki za burt? przechodz? nasze naj?mielsze oczekiwania. Nie wiadomo, gdzie pstryka? zdj?cia. Wyspy i wysepki, kolor wody i nieba, palmy, ludzie, ?ódki, pla?e - cuda! ?ó?ta ?ódka zatrzymuje si? przy niektórych wyspach, ludzie wysiadaj? i wsiadaj?. My zmierzamy na najdalsz? wysp? Nanuja Lailai. Po drodze patrzymy na przecudne pla?e, na których wysiada cz??? pasa?erów, i zazdro?cimy im, ?e zostaj? w tak pi?knym miejscu, ale gdy dop?ywamy do naszej - jeste?my równie zachwyceni. Warto by?o czeka?. Z Sunrise Lagoon Resort przyp?ywa po nas ma?a ?ódka. Pó? godzinki i jeste?my na miejscu. Nie mo?emy w to wszystko uwierzy?. Tu jest po prostu jak w raju! D?uga pla?a z bia?ym piaskiem, kolor wody jakby nienaturalnie lazurowo-b??kitny, a krok dalej po?ród palm kokosowych, kolorowych kwiatów i zieleni chatki plecione z li?ci i drewna. Bajka. Tu w?a?nie mamy sp?dzi? dwie kolejne noce. Witaj? nas tubylcy z kwiatami we w?osach ?piewem i g?o?nym "bula!". Wszyscy zbieramy si? w sto?ówce, gdzie opiekunka resortu Tui przydziela nam pokoje i obja?nia gdzie, co, i kiedy. Umieramy z g?odu. Zostawiamy wi?c baga?e w naszym "dormitory room" i szybko na lunch. Jest po 13:00. Dzie? mija szybko na chodzeniu po pla?y i zwiedzaniu okolicy. Idziemy do tzw. "Tea house" na drugim ko?cu pla?y, gdzie mo?na od miejscowych kupi? kawk?, herbatk?, kawa?ek placka i pogaw?dzi? z gospodarzami i innymi go??mi. Mo?na te? tu naby? muszle, koraliki, rze?by i inne pami?tki, wykonane przez mieszka?ców wioski. My prosimy o kokosa. M?oda dziewczyna zrywa nam dwa owoce i pokazuje, jak si? dosta? do wody w ?rodku. Wypijamy j? ze smakiem i zjadamy syty mi??sz. Przy okazji wypytujemy j? o ?ycie na wyspach. Marry Jane mówi, ?e mieszka na innej wyspie, a w resorcie tylko czasami pracuje. Przyje?d?a tu na ca?y tydzie? i potem tydzie? zostaje w domu. Opowiada, ?e na wyspie obok jest szko?a, gdzie musi doje?d?a? ?ódk? i ?e na Fid?i wszyscy ucz? si? angielskiego. Pyta si? nas, czy my w Polsce te? uczymy si? fid?ijskiego. Marry ma 16 lat i nigdy nie by?a poza Fid?i.