Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
BULA - Wam wszystkim!
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

22.09.2003 (poniedzia?ek)

Przeci?g?e buczenie wydobywaj?ce si? z ogromnej muszli, w któr? kto? dmucha jak w tr?bk?, to sygna? na ?niadanie. Szybko wstajemy i idziemy na sto?ówk?. Ze smakiem wcinamy nale?niki z sosem klonowym i owoce. Po posi?ku mamy wycieczk? kajakow? z przewodnikiem. Z pocz?tku my?leli?my, ?e pop?yniemy w jakie? niesamowicie ciekawe miejsce. Tymczasem okaza?o si?, ?e nasz pi?tnastoletni "przewodnik" jest tam tylko po to, aby pilnowa?, ?eby?my zbyt daleko nie odp?yn?li. Byli?my troch? zawiedzeni, ale uroki tego miejsca pozwoli?y nam szybko o tym zapomnie?. Krystalicznie czysta woda, orze?wiaj?ca bryza i sceneria jak z filmu o piratach sprawi?y, ?e by?o doskonale. Marc, najwi?kszy figlarz i prze?miewca, wpad? do wody. Na pobliskich ska?ach mo?na by?o obserwowa? du?e, czarne kraby i morskie pijawki. Po powrocie drzemka, a potem lunch. Wypo?yczamy rurk? i mask? i idziemy zwiedzi? z bliska tutejsz? raf? koralow?. Beatka wraca szybciej. Ja, zauroczony kolorami i ró?norodno?ci?, nie mog? si? oderwa?. Po drodze spotykam, oprócz tysi?cy kolorowych rybek dwie ka?amarnice, wsz?dobylskie, fioletowe rozgwiazdy i jak?? wielk? ryb?, której si? przestraszy?em. Kiedy czuj? si? ju? zm?czony, wracam do resortu i wygrzewamy si? na pla?y. W tym pal?cym s?o?cu nie da si? d?ugo wytrzyma? le??c na r?czniku. Co najmniej co kwadrans trzeba si? och?odzi? w wodzie. W przeciwnym razie czu? niezno?ne pieczenie skóry. My?my znale?li inny sposób unikni?cia poparze?. Le?ymy sobie w p?ytkiej wodzie zaraz przy brzegu, gdzie promienie nie grzej? za mocno, a woda nie jest zbyt ch?odna. Jest po prostu idealnie. Mo?na tak le?e? godzinami. Nasi polscy znajomi przyp?ywaj? na Kuat? i do??czaj? do nas na pla?y. Nied?ugo przed zachodem s?o?ca, kiedy promienie ju? tak nie pal?, gramy w siatkówk?, panie kontra panowie. O 18 idziemy obejrze? zachodz?ce s?o?ce, a potem na obiad. Zachód s?o?ca w tej scenerii to prawdziwy spektakl kolorów, kszta?tów i cieni. Jeste?my blisko równika, wi?c wszystko trwa nie d?u?ej ni? 15 minut, a gdy ta rozpalona kula dotknie horyzontu, dok?adnie wida? jak z sekundy na sekund? zanurza si? w oceanie. Ca?e niebo i woda robi? si? najpierw pomara?czowe, a z czasem ciemniej?, a? do fioletu na sam koniec.

Pyszny posi?ek zwie?czamy tutejszym piwem - fiji bitter. Potem siedzimy i gadamy z Ol? i Bogdanem. Dzi? idziemy spa? najpó?niej, od kiedy jeste?my na Fid?i, bo tu? przed pó?noc?. Niebo, jak co noc, jest pe?ne gwiazd. Miliardy punktów. Wida? nawet drog? mleczn?. Za ka?dym razem, jak zadzieram tu g?ow? do góry, nie mog? si? napatrze?. Niezak?ócone ciemno?ci daj? doskona?? okazj?, ?eby podziwia? po?udniowy niebosk?on. Niebo, którego w Polsce nigdy nie wida?.


23.09.2003 (wtorek)

Dzi? opuszczamy Kuat? i zmierzamy na ostatni? ju? wysp? Bounty. Ale to dopiero po lunchu. Od samego rana, po ?niadaniu mamy wycieczk? z przewodnikiem na szczyt wyspy. Po naszym spacerze na poprzedniej wyspie, ten nie zrobi? ju? takiego wra?enia, ale i tak by?o fajnie. Na miejscu wszyscy pstrykaj? mas? fotek. Powrót w klapkach na nogach nie jest ?atwy, bo ?cie?ka okazuje si? do?? stroma. Podziwiamy naszego przewodnika, który na bosaka skacze po kamieniach jak kozica i zawsze musi na nas, obutych, czeka?. Po drodze spotykamy nietoperze. Co za niespodzianka. Nikt ich si? tu nie spodziewa?. Najpierw wszyscy my?l?, ?e to jakie? dziwne ptaki.

Przed wyj?ciem ju? si? spakowali?my, wi?c po powrocie na hamak, a potem na pla??. Czas mija szybko. Lunch, a nied?ugo potem pakujemy si? na ?ódk?. Jak zwykle ?egnani jeste?my smutnie brzmi?c? piosenk? przez mieszka?ców wyspy. Na morzu dzi? wietrznie. Czeka nas oko?o dwugodzinna podró? ?ó?t? ?ódk?, a tu ko?ysze jak diabli. Ledwo mo?na si? utrzyma? na nogach. Z pocz?tku hu?tanie wydaje si? by? doskona?? zabaw?, lecz po chwili wszyscy cichn? i uspokajaj? si?. Nie obywa si? bez wymiotów. Ja si? jako? trzymam. Beatka gorzej - zblad?a, siedzi cicho i nie pozwala si? nawet dotyka?. Pewnie obiad ma w prze?yku. Po godzinie tego trefnego rejsu atmosfera robi si? ju? nieprzyjemna. Wszyscy maj? dosy? tej darmowej karuzeli. W ko?cu dop?ywamy. Pracownicy o?rodka odbieraj? nas ?ódk? i po chwili jeste?my na sta?ym l?dzie. Co za ulga. Wyspa Bounty jest najmniejsza z tych, które odwiedzili?my. Ró?ni si? od innych te? tym, ?e jest p?aska. Tamte, wi?ksze, by?y raczej pagórkowate, a nawet górzyste. Niektóre mia?y nawet do?? wysokie, jak na taki skrawek l?du, szczyty. Ta jest zupe?nie inna. Wokó? otacza j? pla?a i ca?a jest zaro?ni?ta g?stym buszem. Sam o?rodek zajmuje jej bardzo ma?? cz??? i te? jest zaro?ni?ty. Tu, w przeciwie?stwie do innych miejsc, mieszkamy w murowanym budynku z wiatrakiem u sufitu. Przed obiadem idziemy na spacer wzd?u? pla?y. Obej?cie wyspy dooko?a zajmuje nam pó? godziny. Po drodze spotykamy ogromnego ?uka. Takiego jeszcze nie widzia?em. Czarny z rogiem na g?owie jak nosoro?ec - niesamowity. Dzi? wyj?tkowo nietypowy posi?ek jak na t? wycieczk? - stek z ziemniakami - pycha. Beatka kupuje tabletki na chorob? morsk?, bo jutro czeka nas ca?odniowy rejs. Zm?czeni s?o?cem i podró?? nied?ugo po obiedzie idziemy spa?.


Do początku

Poprzednia strona
 1 2 3 4 5 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku


Opracowanie: Piotr Szygenda
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2005-08-15