Idziemy wzd?u? koryta rzeki Kali Gandaki, kieruj?c si? do Kagbeni. Wokó? rozci?ga si? wspania?y widok na szczyty Dhaulagiri, Tukuche i Nilgiri, a od strony po?udniowej mo?na dojrze? ca?y masyw Annapurny.

Klimat panuje tutaj raczej pustynny. Nie ma praktycznie ?adnej ro?linno?ci. Tylko my, góry i wiatr... W pewnym momencie pojawia si? na naszej drodze most. Niezbyt wysoko zawieszony, jakie? 30 metrów nad ziemi?. Budzi jednak groz? - wydaje si? przera?liwie d?ugi i w?ski. Do tego ca?y czas wieje bardzo silny wiatr. Stwierdzam, ?e zostaj?. Niestety, innej drogi na drug? stron? nie ma. Zamykam wi?c oczy i id?. Par? razy porz?dnie zawia?o, my?li moje kr??? wokó? lin, na których ten most jest umocowany - ciekawe, jak to wygl?da?o 50 lat temu? Przyspieszam kroku, chyba nawet kogo? wyprzedzam. Jeszcze tylko kilka kroków... Uff! Jestem z siebie dumna.

Jeszcze tylko par? zdj?? i ruszamy w drog?. Niezad?ugo w?ród gór wyrasta przed nami osada. Stwierdzamy zgodnie, ?e to Kagbeni, i zostajemy tu na noc. Miejscowo?? (oka?e si? pó?niej, ?e to Eklobhatti, a do Kagbeni by?o jeszcze z godzink?) to kilka cha?upek na krzy?, z czego po?owa to hotele. Rozlokowujemy si? w jednym z nich i szcz?kaj?c z?bami z zimna pogr??amy si? we ?nie. Jeszcze nie wiemy, ?e nast?pnego dnia wyprawa b?dzie du?o ci??sza...

Rano po ?niadaniu wyruszamy do Muktinath. Pocz?tkowo droga zdaje si? w miar? ?atwa, stopniowo jednak coraz bardziej pnie si? wzwy?. Przed nami 1000 metrów w gór? - mamy je pokona? w ci?gu ok. 3 godzin. Postanawiamy wynaj?? konie - jeden na nasz baga?, drugi dla uczestniczki naszej wyprawy, która powa?nie zaniemog?a. Po drodze zajadamy si? pysznymi himalajskimi jab?kami (jedno za 1 rupi?) i podziwiamy wspania?e widoki.