Wieczorem, jak w ka?dy pi?tek, mieszka?cy wyspy i go?cie gromadz? si? na tarasie hotelu Rapae, a rozlegaj?ce si? w?ród palm dudnienie b?bnów jest sygna?em, ?e rozpoczynaj? si? ta?ce. Po betonowej posadzce sun? rz?dem urodziwe dziewcz?ta w spódniczkach z p?ków kokosowych w?ókien, przybrane wie?cami i naszyjnikami z kwiatów. B?yszcz? ciemne oczy tancerek. Ko?ysz? si? biodra i r?ce, podczas gdy reszta cia?a wydaje si? nieruchoma. Rytm b?bnów pot??nieje i przyspiesza zmys?owy taniec. Nigdy bym nie przypuszcza?, ?e mo?na w takim tempie ko?ysa? biodrami! Ogl?dany kiedy? w Bagdadzie taniec brzucha wydaje si? przy tych popisach zabaw? dla grzecznych dzieci.
Okazuje si?, ?e pan Tu, filar miejscowego zespo?u muzycznego, jest tak?e organizatorem wycieczek dla turystów. Nast?pnego dnia p?yniemy zatem na motus. Spora motorówka mie?ci nie tylko pi?ciu turystów, ale tak?e ca?? rodzin? w?a?ciciela. Cumujemy najpierw na ?rodku laguny. Tu z bratem wyruszaj? z kuszami na ryby, podczas gdy my, zaopatrzeni w maski i fajki do snorkelingu, poznajemy podwodne ogrody, porastaj?ce koralowe rafy.
Kto nie prze?y? takiej przygody, nigdy nie uwierzy, ?e podwodny ?wiat rafy jest bardziej kolorowy od tego na powierzchni - tak czarowny, ?e a? nierealny. Ryby w ró?nobarwne pasy i c?tki, pr??ki i kropki, krzaki korali b??kitne, ró?owe, ?nie?nobia?e. Barwy i kszta?ty tak cudowne, wyrafinowane, egzotyczne, ?e mimo woli wyci?gam r?k?, by dotkn?? i przekona? si?, ?e ten bajkowy ogród naprawd? istnieje.
Na pla?y jednej z wysepek pan Tu roznieca potem ogie? i piecze upolowane ryby, podczas gdy jego ?ona z li?ci pandanusa wyplata na poczekaniu zgrabne tacki - talerze. Potem uk?ada na nich surowe i przysma?one owoce drzewa chlebowego, po?ówki pieczonego banana, ryb?, kawa?ek papai. Podaje z u?miechem: - Kia manuia! Smacznego!
Siedzimy w kr?gu wokó? ogniska i podziwiamy wielk? tarcz? ksi??yca wstaj?cego ponad lagun?. Nikomu chyba nie chce si? wraca? do cywilizowanego ?wiata. Do naszego guesthouse trafiamy dopiero pó?n? noc?. D?ugo nie mog? zasn?? pod moj? moskitier?...
Jeszcze przed ?witem koguty przekazuj? z jednego kra?ca wyspy na drugi radosne "kukurykuuu!". Noo wstaje zaraz po nich, aby na werandzie przygotowa? ?niadanie dla go?ci. Parzy kaw?. Na stoliku, na umywalce, nawet w toalecie uk?ada ?wie?e kwiaty. W naszym cottage jest dzi? jak zwykle mi?o i rodzinnie, ale rozmowa przy stole jako? si? nie klei: za dwie godziny odlatujemy. Na po?egnanie Noo zawiesza mi na szyi tapani - d?ugi sznur z bia?ych i ró?owych kwiatów frangipani. - Wrócisz na Aitutaki! Ka?dy z nas chcia?by wróci?... Zatem do zobaczenia! Kia orana!