Po drodze wiatr dmucha? ju? coraz mocniej. Przybili?my do wysokiego brzegu jednej z wysepek i by?o tam cicho i bezwietrznie. Rzucili?my kotwic? i Hector zarz?dzi?: "Gotujemy obiad!". Z kocio?kiem w r?ku zacz?? si? wspina? na pionowy brzeg. Znalaz? tam jak?? pó?k? i zacz?? przygotowywa? kuchni?. Nas za to pogoni? na wysp? w poszukiwaniu drewna. ?eby wyle?? na wysp?, trzeba by?o wspina? si? wprost z kutra po skalistym zboczu. A tam na górze wia?o jak jasna cholera! Zacz?li?my chodzi? po tej skalistej wyspie, zbieraj?c suche korzenie i patyki. Jedyn? ro?linno?ci? wysepki by?y poskr?cane krzaczki i szorstkie, sk?pe trawy. Zaraz nieopodal kamienista ??ka opada?a ?agodnie do wody. Zeszli?my wi?c w dó?, zas?oni?ci teraz przez skalny mur z lewej. Pod skalnym urwiskiem natkn?li?my na pierwszy czarny kopiec pustych muszli, wysoki na prawie metr. Nieopodal, w skalnej wn?ce, by?y ?lady ogniska - znale?li?my tam dwa ko?ciane groty. To by?y ?lady dawnego obozowiska Indian Yamana! Kajakarzy z Kra?ca ?wiata - niezwyk?ej rasy wodnych koczowników, ?yj?cych po?ród archipelagu wysp, mi?dzy kana?em Beagle i Przyl?dkiem Horn. ?owili ryby, polowali na foki i ?ywili si? ma??ami. St?d te ogromne kopce potrzaskanych muszli. Znale?li?my tego dnia dwa jeszcze takie miejsca, dwa takie wielkie kopce. ?lady po Yamanach. Pozna? ich i opisa? Darwin. Pierwsi Europejczycy zamieszkali na tym surowym ko?cu ?wiata, ?eby przywróci? ich cywilizacji i ?eby zrobi? z nich chrze?cijan. Yamana nie prze?yli jednak kontaktu z bia?ym cz?owiekiem. Ospa i odra star?y ich z powierzchni ziemi. Ostatni dwaj Yamana zmarli na wyspie Navarino na pocz?tku lat 90.
Poni?ej, na skalistej pla?y, Adam znalaz? par? ?erdzi, resztki drewnianej skrzynki i kawa?ki potrzaskanej belki. Opa?u ju? wi?c mieli?my pod dostatkiem! Wrócili?my do kutra. Tam na stromym zboczu pali?o si? mizerne ognisko i grza?a si? woda morska w kocio?ku. Poszli?my raz jeszcze penetrowa? wysepk?, ale po godzinie byli?my zmarzni?ci na ko??! I pomy?le?, ?e Yamanie za ca?e okrycie mieli skóry morskiej wydry... W takim klimacie!
W zacisznej kajucie kutra by?o ciep?o i przytulnie. Wkrótce kraby by?y gotowe. Zjedli?my je - a reszta powinna by? milczeniem. Centolla, jak tu nazywaj? te kraby, wiecie - to przysmak wielki, wytworny i drogi. Ale w warunkach polowych, na ?rodku kana?u Beagle, o jakie? sto par? kilometrów od Przyl?dka Horn - nie jest to ?atwy k?sek do ugryzienia. Dobra? si? do takiego kraba nie jest ?atwo! Powiedzmy sobie szczerze: gdyby nie par? kleszczy i obc?gów ze skrzynki z narz?dziami Hectora, by?oby to chyba zupe?nie niemo?liwe!
Po po?udniu wiatr ucich?. I sko?czy?o si? nam wino. Spokojnie wi?c wyci?gn?li?my kotwic? i wzi?li?my kurs na Ushuaia. Na "G??bok? Zatok? na Zachodzie" - jak od zawsze nazywali to miejsce w swoim j?zyku Yamana.
A wi?c jak zima w lipcu - to nie ma jak Ushuaia! Nie mo?na si? tam nudzi?. ?nieg i mróz - s? tam gwarantowane, wtedy jest to Ziemia ?nie?na. A je?li d?ugie noce sp?dza? b?dziecie w barach i kafejkach b?dzie ona tak?e - Ognista.