Dla ka?dego, kto cho? troch? interesuje si? astronomi?, ubieg?oroczne (sierpie? 1999) ca?kowite za?mienie S?o?ca, widoczne w wielu krajach Europy, by?o nie lada gratk?. Poniewa? sam siebie zaliczam do grona tych osób, postanowi?em wyruszy? na po?udnie, aby obejrze? ten wspania?y spektakl przyrody. Bior?c pod uwag? warunki pogodowe oraz koszty podró?y, optymalnym rozwi?zaniem by? wyjazd na W?gry. Tak te? uczyni?em i - jak si? pó?niej okaza?o - nie by?em w tym odosobniony.
Granic? s?owacko-w?giersk? przekroczy?em kolej? w miejscowo?ci Rajka. Po odprawie wysiad?em z poci?gu i poszed?em do kasy, aby kupi? bilet na dalszy etap podró?y, omijaj?c w ten prosty sposób wysok? taryf? mi?dzynarodow?. Tu na powitanie spotka?a mnie dosy? przykra niespodzianka: po zakupie biletu kasjerka nie chcia?a mi wyda? 400 forintów reszty. Mo?e uwa?a?a, ?e nale?y jej si? napiwek? Ja jednak nie my?la?em by? tak hojny i po krótkiej, lecz g?o?nej wymianie zda?, w której ?adna ze stron nie rozumia?a drugiej, "napiwek" w ko?cu trafi? do mojej kieszeni.
Z Rajki przez Budapeszt uda?em si? nad Balaton, planuj?c tam obserwacj? za?mienia. Na miejsce dotar?em 9 sierpnia ok. godziny dwudziestej pierwszej, gdy ju? nadci?ga? zmierzch. Poniewa? noc zapowiada?a si? ciep?a i pogodna, nie rozbi?em nawet namiotu, sp?dzaj?c j? pod go?ym niebem. Gwiazdy roz?wietla?y mrok nocy, co jaki? czas niebo przecina?a ognista smuga meteoru, prócz tego po niebie harcowa?y ?wiat?a reflektorów (W?grzy lubuj? si? w takich iluminacjach), a z niedalekiej przystani mniej wi?cej co godzin? wyp?ywa?, obwieszony niczym choinka kolorowymi lampionami, niedu?y statek, unosz?c na swoim pok?adzie t?umek wycieczkowiczów. Na drugim, pó?nocnym brzegu jeziora, za wzgórzami otaczaj?cymi Balaton wida? by?o zygzaki b?yskawic, przechodzi?a tam burza, szcz??liwie nas jednak omijaj?c. Patrzy?em na to wszystko i patrzy?em, w ko?cu jednak ?agodny szelest wody sprawi?, ?e usn??em.
Prawie ca?y nast?pny dzie? po?wi?ci?em na wypoczynek po trudach podró?y z Polski. Woda w Balatonie by?a ciep?a, a piasek pod stopami mi?kki, nie chcia?o si? wychodzi? na brzeg. Pod wieczór jednak zaniepokoi?y mnie chmury nadci?gaj?ce z zachodu i aby nie straci? okazji, by? mo?e jedynej w ?yciu, zdecydowa?em jecha? do Szegedu przy granicy jugos?owia?skiej. Bardzo tego pó?niej ?a?owa?em, gdy?, jak si? okaza?o, nad Balatonem nast?pnego dnia by?a pi?kna pogoda, a ja w Szegedzie prze?y?em horror mog?cy przyprawi? o zawa? serca. Ale có?, nie znaj?c w?gierskiego (ze znajomo?ci? angielskiego jest u W?grów krucho) i nie maj?c dost?pu do w?gierskich prognoz pogody porusza?em si? po omacku.
Ten najwa?niejszy dzie? mojej podró?y, 11 sierpnia, zacz?? si? wcale obiecuj?co. Oko?o godziny szóstej by?o co prawda na niebie troch? chmur, ale ?wieci?o s?o?ce i wygl?da?o na to, ?e wszystko zmierza ku dobremu. Niestety, ju? o ósmej niebo by?o szczelnie zasnute chmurami, la?o i przechodzi?a burza za burz?. Po kilku nerwowych godzinach wreszcie za?wita?a nadzieja, ?e co? mo?e jednak zobaczymy - zacz??o si? przeja?nia?! Wyszed?em na otwarty teren i mog?em w ko?cu wyci?gn?? z plecaka ca?y, tak mozolnie i z wielkim trudem d?wigany z Polski, sprz?t potrzebny do obserwacji i fotografowania za?mienia. Jeszcze chwila i wida? ju? skrawek ksi??ycowej tarczy powoli nasuwaj?cej si? na S?o?ce, nast?pna chwila... i ju? nic nie wida?! Chmura zas?oni?a wszystko. Takie figle pogoda p?ata?a do ko?ca za?mienia.
Kilka minut przed trzynast? nadchodzi faza za?mienia ca?kowitego, naszym (wokó? mnie pe?no ludzi) spragnionym oczom ukazuj? si? kolejno: per?y Baily'ego, pier?cie? z diamentem i wreszcie wspania?a korona s?oneczna. Stoj?cych obok ludzi i mnie samego ogarnia radosne podniecenie, doczekali?my si?! Niestety, nie jest nam dane d?ugo cieszy? si? tym niecodziennym zjawiskiem, po minucie nadci?ga kolejna chmura i znika nam ono z oczu. No có?, jest czas, aby rozejrze? si? wokó?. Stwierdzam, ?e zapad?a jaka? dziwna, fioletowa, niezbyt g?sta ciemno??, na widnokr?gu jasna ?una, jakby zachód s?o?ca nad ca?ym horyzontem, ptaki umilk?y zdezorientowane. Te dwie minuty nocy w ?rodku dnia mijaj? jednak bardzo szybko i ju? po chwili robi si? coraz ja?niej, zza Ksi??yca wy?oni? si? w?ski sierp tarczy S?o?ca.
Jeszcze tego samego dnia zat?oczonym poci?giem (wracaj? chyba wszyscy, którzy tu przybyli, aby obejrze? za?mienie) jad? do Hajdúszoboszló. Miasteczko to nie ma zabytków ani jezior czy lasów w najbli?szej okolicy, a mimo to przyci?ga setki tysi?cy go?ci rocznie. A to za spraw? olbrzymiego zespo?u basenów zasilanych termaln? solank? z g??bi ziemi, dzi?ki której woda w basenach ma w?a?ciwo?ci lecznicze i temperatur? od 20 do 38 st. C. Znale?? tu mo?na brodziki dla dzieci, zje?d?alnie, dwa baseny o wymiarach olimpijskich i kilka zwyk?ych. Dodatkowymi atrakcjami s? bicze wodne, "k?piele szampa?skie" (b?belki) i basen ze sztucznie wytwarzan? fal?. Obok basenów rekreacyjnych znajduje si? kryty i otwarty zespó? przyrodoleczniczy, szczególnie ch?tnie odwiedzany przez reumatyków. W?ród turystów zagranicznych przewa?aj? Polacy, w sezonie miasto jest przez naszych rodaków okupowane, a j?zyk polski s?ycha? na ka?dym kroku. Menu w restauracjach czy barach cz?sto mo?na przeczyta? po polsku, nierzadko obs?uga zna podstawowe zwroty w naszym j?zyku. Do przyjazdu zach?caj? tak?e umiarkowane ceny. Kwatery prywatne, hotele i dwa kempingi pozwol? znale?? nocleg na ka?d? kiesze?, za obiad w barze na basenie zap?acimy ok. 10 z?otych, w osiedlowej jad?odajni, kupuj?c tzw. menu (ofert? dnia) - 5 z?. Litr wina, np. przyzwoitego smakowo, bia?ego, pó?wytrawnego Egri Muskotály w Börözo, czyli winiarni, nalewany do naczy? klienta kosztuje nieca?e 3 z?.
Wszystko to sprawia, ?e nie odmawiam sobie kilku dni wypoczynku.
Wracaj?c do kraju przez S?owacj?, odwiedzam jeszcze Lewocz? i ko?ció? ?w. Jakuba z gotyckim o?tarzem, dzie?em mistrza Paw?a, ucznia Wita Stwosza, oraz Bardiów z jego cudownym, krytym "kocimi ?bami" rynkiem okolonym pi?knymi kamieniczkami i stoj?cym w rynku ko?cio?em ?w. Idziego, gdzie mo?na podziwia? wspania?? rozet?.