Do Turcji
Wypraw? do Indii rozpocz?li?my 10 lipca 1998 roku w sk?adzie Olimpia, Magda, Tomek i ja - Robert. Granic? Polski przekroczyli?my na przej?ciu w Czerniawie Zdroju. Po drugiej stronie granicy le?y Nowe Mesto.
Z Nowego Mesta wyjechali?my poci?giem, a raczej autobusem szynowym, oko?o po?udnia. Ca?y dwuwagonowy pojazd mia? du?e, twarde siedzenia. W ten sposób dojechali?my do Frydlandu. Dalej kilkoma normalnymi ju? poci?gami przez Liberec, Jablonec, Turnow, dotarli?my oko?o 17 do Hradec Kralowe. I tu pierwszy raz dosta?o nam si? od Olimpii za to, ?e do Hradec Kralowe jecha?y od samego rana przez jakie? Nowe Mesto, podczas gdy w prostej linii to zaledwie godzina drogi z Wa?brzycha - miasta, z którego razem z Magd? wyrusza?y.
St?d dalej jechali?my ze dwie godziny przez s?ynne Pardubice, znowu autobusem szynowym, do Havlickowego Brodu. Pó?niej ponownie zwyk?ym poci?giem do Braclav. Tam kilka godzin na dworcu i poci?giem do Bratys?awy. Przejazd przez ca?e Czechy kosztowa? jakie? 7 USD. Odprawa na granicy s?owackiej ograniczy?a si? tylko do kontroli paszportowej, a celnik nawet mówi? troch? po polsku. W Bratys?awie byli?my wcze?nie rano. Jako ?e najbli?szy poci?g do w?gierskiej granicy mieli?my za kilka godzin, wyszli?my poszuka? autobusu. Okaza?o si? jednak, ?e dworzec autobusowy jest w innej cz??ci miasta, do której musieliby?my dojecha? transportem miejskim, a i tak nie wiadomo, czy z?apaliby?my tam jaki? autobus, wi?c postanowili?my poczeka? na poci?g. Na dworcu uda?o nam si? porozumie? po niemiecku, ale tylko w jednym okienku. Po paru godzinach pojechali?my do Komarna poci?giem mi?dzynarodowym (cena jak za zwyk?y). Tam wysiadka i spacer do granicy (jaki? kilometr, mo?e wi?cej). Granica jest na mo?cie nad Dunajem. Mo?na te? wymieni? pieni?dze. Zaraz za mostem, po stronie w?gierskiej jest stacja kolejowa. Ceny na W?grzech s? du?o wy?sze ni? w S?owacji, np. bilet przez ca?e W?gry kosztowa? jakie? 11 USD. Dalej pojechali?my do Budapesztu, gdzie zabili nas cenami za poci?g do Bukaresztu (co? ko?o 80 DM). Ceny na samym dworcu te? nie by?y niskie. By?o tu za to wiele kantorów, w których mo?na by?o wymieni? walut?, a zaraz potem straci?.
Korzystaj?c z kilku wolnych godzin, wzi?li?my k?piel w publicznej ?a?ni mieszcz?cej si? w holu dworca tu? obok kibli - s? to po dwa boksy dla kobiet i m??czyzn. Te dla kobiet s? pono? fajne i du?e. Ten, z którego ja korzysta?em, by? ma?y i brudny. Nie by?o zas?ony oddzielaj?cej prysznic od miejsca, gdzie pozostawia si? ubranie. A ?e do boksu musia?em zabra? plecak, mokre by?y potem nie tylko rzeczy, które powiesi?em, ale i pó? plecaka. Zap?aci?em za 15-minutow? k?piel, wi?c musia?em si? streszcza?. W rezultacie spieszy?em si? przy pakowaniu, a mój plecak napuch? od wewn?trznego nie?adu i nosi?o si? go du?o gorzej.
O godzinie 16.00 wsiedli?my do poci?gu do Bukaresztu z biletem tylko do granicy. Poci?g wygl?da? jak w Polsce, ale bardzo cz?sto sprawdzali bilety. Zacz?li?my robi? podchody; zapyta?em m?odego konduktora, gdzie najlepiej wysi??? i na piechot? przekroczy? rumu?sk? granic?. Ten jednak nie wiedzia?. Po godzinie przyszed? ze starszym konduktorem i razem próbowali pokaza? nam jak?? mo?liwo?? ale, jak mówili, niepewn?. By?o ju? pó?no i nie wiedzieli?my, czy z?apiemy autobus, bo miejscowo??, w której poci?g przekracza? granic?, mia?a tylko przej?cie kolejowe. Op?ata za przejazd granicy by?a cholernie wysoka, wi?c zaproponowa?em m?odemu na lewo 1/4 ceny. Ten gapi? si? na nas, jakby dosta? belk?, i chyba nie rozumia?. Starszy konduktor zna? si? jednak na rzeczy i szybko podj?? decyzj? za m?odziaka.
Na ostatniej stacji na W?grzech i tak za?oga poci?gu wysiad?a, a do poci?gu wsiedli celnicy i stra? graniczna. Nie wiem, czy nasz wydatek mia? sens, ale zostali?my w poci?gu. Granic? przejechali?my bez problemów. Na pierwszej stacji wysiedli?my. Na peronie sta?a stra? graniczna w?ród której wyró?nia? si? dowódca. Z daleka wida? by?o, ?e to w?a?nie on tu jest szefem. Wskazywa?a na to jego cwaniacki u?miech i dumna sylwetka odziana w mundur rodem z sowieckiego filmu. Pogonili?my do kasy by kupi? bilety. I, o dziwo, na tej ma?ej stacji pani w kasie zna?a angielski, niemiecki, francuski i ruski. Oznajmi?a nam, ?e bilety mo?e nam sprzeda? tylko za rumu?skie lewy. Oczywi?cie, jedyny kantor prowadzi? wspomniany szef stra?y granicznej. Z wielkim u?miechem wybi? na kalkulatorze kurs, po czym wymienili?my kas?. Bilet kosztowa? nas ok. 25 DM za osob?. Na czas wymiany pieni?dzy i kupna biletów zatrzymano dla nas poci?g - co za dba?o?? o klienta!