Gdy kolega zaproponowa? mi letni wyjazd w Alpy, nie zdziwi?em si?, ale gdy us?ysza?em o rowerach, to z?apa?em si? za g?ow?. Do W?och na rowerach! Pewnie, zapale?cy je?d?? tu i tam, ale do tego trzeba odpowiedniej zaprawy, a ja nawet nie mia?em porz?dnego roweru. Powoli jednak Daniel zacz?? mnie przekonywa?, mówi?c na przyk?ad, ?e w?a?ciwie to do przejechania mamy tylko Austri?, bo przez Czechy pojedziemy poci?giem, a w?oskie Dolomity - cel naszej podró?y - s? tu? za granic? austriack?; ?e i tak planowa?em zakup roweru, wi?c mam okazj?; ?e nie potrzeba du?o pieni?dzy; ?e Dolomity s? pi?kne (tu pokaza? odpowiednie zdj?cia i przewodniki), i tak dalej. No i przekona? mnie.
Kupi?em wi?c dobry rower górski, wybrali?my si? par? razy w Karkonosze, aby przed wyjazdem nieco potrenowa?, za?adowali?my torby i ju? byli?my gotowi.
Wyjechali?my z Jeleniej Góry poci?giem. Ju? na pocz?tku kolega dosta? mandat za jazd? rowerem po peronie (nigdy tego nie róbcie!). Ze Szklarskiej Por?by wyruszyli?my prosto do Czech, z zamiarem przejechania czeskim poci?giem z pó?nocy na po?udnie. Rowery nadali?my jako baga? i stracili?my je z oczu. Z odpowiednim kwitkiem mieli?my si? zg?osi? po nie na stacji docelowej, a jako ?e podró? wymaga?a kilku przesiadek, dotarli?my do celu szybciej ni? nasz sprz?t. Rowery dojecha?y nast?pnego ranka. Owe przesiadki s? mo?e uci??liwe, ale za to podró? "vlakiem" (czyli poci?giem) jest bardzo tania, a op?ata za rowery - doprawdy symboliczna.
Wjechali?my do Austrii naszymi ci??kimi jak motocykle rowerami. Pe?ni zapa?u i si? przejechali?my tego dnia ok. 100 km. Trasa by?a jeszcze w miar? p?aska. Po drodze Linz, trzecie co do wielko?ci miasto Austrii, gdzie na jaki? czas zgubili?my si? w pl?taninie dróg. Odt?d starali?my si? omija? du?e miasta. Pogoda by?a s?oneczn?, czasem a? za bardzo.
Po drodze zwiedzili?my benedykty?ski klasztor w Lambach, s?yn?cy z przepi?knych XI-wiecznych fresków. Warto zajrze? te? do pobliskiego Vogelpark Schmieding, pe?nego tysi?cy ptaków z ca?ego ?wiata. Niedaleko jest te? inne opactwo, Kremsmünster, najstarsze w ca?ej Austrii. Nast?pnie tras? wytyczamy sobie w?ród pi?knych ?ródgórskich jezior, Attersee, Mondsee i Wolfgangsee. Nie odmawiamy sobie przyjemno?ci k?pieli w ich szmaragdowych toniach. Trzeba si? jednak nieco natrudzi?, ?eby znale?? kawa?ek dost?pnego brzegu, bo wsz?dzie strasz? napisy "Privat". Kto za? ma przy sobie wi?cej gotówki, mo?e podziwia? jeziora z pok?adów licznie kursuj?cych po nich promach i statkach.
Po wypoczynku nad wod? dopu?cili?my si? rzeczy karygodnej. Jako ?e najlepiej si? cz?owiek uczy na w?asnych b??dach, wiemy ju?, ?e na rowerze skróty w górach nie s? najlepszym pomys?em. To, co na mapie wydawa?o si? nam niegro?nym skrótem z jednej doliny do drugiej (a nie chcieli?my wje?d?a? do centrum Salzburga), okaza?o si? drog? do Postalm, jednego z najwy?ej po?o?onych w Europie p?askowy?y. Niezbyt daleka, ale nieprawdopodobnie wyczerpuj?ca droga zawiod?a nas wysoko w gór? na zupe?nie wyludnione plateau, b?d?ce w zimie popularnym o?rodkiem narciarskim. Byli?my wyczerpani. Na dodatek w górze popsu?a si? pogoda, wi?c zjazd w deszczu nie dawa? wielkiej satysfakcji. Zjechawszy nieco w dó?, postanowili?my przenocowa? w lesie. W nocy wa??saj?ce si? po okolicach alpejskie krowy próbowa?y stratowa? nam namiot, ale jako? je odp?dzili?my.
Nast?pny kawa? trasy pokonali?my w leniwym tempie, po pierwsze na skutek zm?czenia, a po drugie ze wzgl?du na padaj?cy co jaki? czas deszcz. Po drodze min?li?my m.in. Werfen ze swym pot??nym zamczyskiem, Bischofshofen ze s?ynn? skoczni? narciarsk? oraz St. Johan im Pongau. Kilka kilometrów od tej ostatniej miejscowo?ci znajduje si? Liechtensteinklamm, przepi?kny w?wóz wraz z po?yskliwym wodospadem.
Wypogodzi?o si? w ko?cu, a my dojechali?my do miejscowo?ci Bruck an der Grossglockner. Wyznacza ona pocz?tek jednej z najwi?kszych atrakcji Austrii, mianowicie drogi alpejskiej Grossglockner Hochalpenstrasse. To mia?o by? (i by?o) najwi?ksze wyzwanie rowerowe naszej wyprawy. Ta wysokogórska trasa przebiega przez najpi?kniejsze góry Austrii, pn?c si? stromymi zakosami ku prze??czy Hochtor (2500 m n.p.m.). Zbudowana zosta?a w ci?gu zaledwie 5 lat (1930-35) przez ok. 3000 robotników w ramach wielkiego planu redukcji bezrobocia. Niestety, budowa poch?on??a wiele istnie? ludzkich, a ich pami?ci po?wi?cona jest kapliczka przy trasie.
Zregenerowawszy nieco si?y nad pobliskim jeziorze Zeller See, ruszyli?my na podbój Großglocknerstrasse. G?ówny odcinek drogi zaatakowali?my o ?wicie, gdy nie doskwiera?o s?o?ce oraz jad?ce samochody i autobusy. W po?udnie, gdy dotarli?my na Hochtor, spaliny by?y nie do wytrzymania. Nie byli?my jedynymi rowerzystami na trasie, cho? na pewno najbardziej objuczonymi.
50-kilometrowa jazda w?ród cichych alpejskich dolin, soczystozielonych traw i poprzecinanych wodospadami zboczy, jest jedyna w swoim rodzaju. Osza?amiaj?ce widoki wynagradzaj? wszelki wysi?ek. W po?owie drogi, w Franz-Joseph-Hoehe, podziwia? mo?na najwy?szy szczyt Austrii, Grossglockner (3797 m n.p.m.) lub wjecha? kolejk? Gletscherbahn na lodowiec Pasterze. Nie omieszkali?my przespacerowa? si? przez jeden dzie? po tej przepi?knej okolicy, zdobywaj?c jeden trzytysi?cznik (Fuscherkarkopf, 3336 m n.p.m.)