W ko?cu uda?o mi si? pojecha? na Gór? Ko?ciuszki, a przy okazji zobaczy? jeszcze kawa?ek Australii. Oto w miar? szczegó?owa relacja z mojego wyjazdu. Wycieczka by?a do?? m?cz?ca, gdy? przejechali?my ponad 3000 km w cztery dni. Jednym s?owem mo?na powiedzie?, ?e by? to wr?cz sprinterski maraton.
Dzie? 1. Autostrad? do Canberry
Wyruszyli?my o wschodzie s?o?ca z Brisbane, aby dojecha? jak najdalej. Jechali?my bardzo malownicz? Pacific Highway, która w wielu miejscach wije si? mi?dzy zalesionymi górami. Chwilami autostrada przecina góry, tworz?c sztuczna kaniony o 50-60-metrowych zboczach. Je?eli nie jedzie si? przez góry, to mija si? olbrzymie plantacje trzciny cukrowej, a co kilkaset kilometrów autostrada zmienia si? w drog? szybkiego ruchu i zdarza si?, ?e przecina jakie? miasteczko, w którym trzeba zwolni? do 60 km. Od czasu do czasu stawali?my w McDonaldzie, aby wzmocni? si? du?ymi kawami. Pierwszego dnia po 16 godzinach jazdy uda?o nam si? dojecha? do Canberry. Jechali?my znacznie d?u?szej, ni? spodziewali?my si?, poniewa? w Australii wszyscy przestrzegaj? przepisów ruchu drogowego, a tu na autostradzie mo?na jecha? tylko 110. Je?eli jedzie si? szybciej, to w nast?pnym miesi?cu wraz ze zdj?ciem kierowcy rajdowca przychodzi mandat na 500 AUD, wi?c my tak?e starali?my si? jecha? zgodnie z przepisami, aby wyjazd nie kosztowa? nas wi?cej, ni? planowali?my. Dawno nie widzia?em takiego marnotrawstwa autostrad. Cztery pasy, pusta droga i ?wiadomo??, ?e spokojnie mo?na poci?gn??, ile fabryka da?a - gdyby nie te ukryte kamery i masa patroli drogowych - nie ma zmi?uj, to pa?stwo policyjne, a jak si? przekroczy pr?dko?? o 30 km, zabierane jest prawo jazdy...
Oko?o 19.00 dotarli?my do Sydney, przez ponad godzin? przebijali?my sie przez przedmie?cia, aby znowu wyskoczy? na autostrad? do Canberry. Jazda noc? po Australii jest
niebezpieczna z powodu kangurów, które maj? dziwny zwyczaj wyskakiwania do ?wiate? samochodowych. Dlatego mo?na tu zobaczy du?o samochodów z solidnymi ramami. Nasz 16-letni nissan chyba by si? rozpad?, gdyby?my trafili jakiego? du?ego zwierzaka. Na szcz??cie autostrada z Sydney do Canberry ma ogrodzenia po bokach.
Tak wi?c odwa?yli?my si? na jazd? noc?. W Canberrze wieczór by? do?? ch?odny, temperatura pewnie w okolicach 1-2 stopni. Pierwszy raz od przyjazdu do Australii widzia?em po?ó?k?e li?cie na drzewach. Powietrze bardzo rze?kie - prawdziwa jesie?.
Na miejscu z godzin? szukali?my schroniska, w którym mo?na by si? zatrzyma?, w ko?cu znale?li?my i padni?ci poszli?my spa?, aby nast?pnego ranka znów ruszy? w dalsz? drog?, bo do Góry Ko?ciuszki mieli?my jeszcze ze 3 godziny po wij?cych si? górskich
?cie?kach.
Schronisko, w którym nocowali?my, by?o bardzo przyzwoite. W?asny basen, bar z tanim piwem, komputerowy system rezerwacji ?ó?ek, klucze magnetyczne, si?ownia, du?y taras na dachu z kilkoma grillami, du?a kuchnia i jadalnia. To wszystko za cen? 24 AUD/noc.
Dzie? 2. Góra Ko?ciuszki
Pobudka o 7 rano, ?niadanie i w drog?. Szosa ju? nie taka szeroka, okolica pagórkowata, ale ju? mniej zieleni. G?ównie suche trawy w kolorze piaskowym. Po drodze do Tredbo (miejsca wypadowego na Gór? Ko?ciuszki) przeje?d?ali?my w pobli?u du?ego sztucznego jeziora zaporowego w Górach ?nie?nych. Do?? ?adne jeziorko, naprawd? sporych rozmiarów. Na jeziorze kilka ?aglówek i motorówek. Ale na takiej wysoko?ci o tej porze roku ju? troch? za zimno na k?piel.
Dojechali?my do Tredbo, które tu jest mniej wi?cej odpowiednikiem naszego Zakopca z t? ró?nic?, ?e tu chyba bardzo ma?o ludzi mieszka na stale, chyba wszyscy to tury?ci. Same schroniska, hotele i rezydencje. Wygl?da na drog? mie?cin?. Upchana jest w w?wozie i wszystkie domy wygl?daj? jak poprzylepiane do stoków - mia?em wra?enie, jakby si?
mia?y zaraz zsun??. Zacz?li?my wchodzi? na Ko?ciuszk? oko?o 13.00, wi?c ?eby do Canberry nie wraca? po ciemku, musieli?my zaoszcz?dzi? czas i wyda? pieni?dze (20 AUD), wje?d?aj?c kawa?ek pod gór? wyci?giem krzese?kowym. Na górze by?o bardzo zimno i strasznie wia?o. Czasami trudno by?o i?? pod wiatr. Droga na szczyt jest wy?o?ona metalow? krat?, szerok? na jakie? 2 metry, aby ludzie nie niszczyli ?cie?ki i nie deptali po trawach. Ruch na szlaku spory - taki jak na Guba?ówce - g?ównie jednodniowi tury?ci, jak my, ale te? uda?o mi si? zauwa?y? kilku trekkerów z du?ymi plecakami. By?em ubrany w t-shirt, ciep?? koszul? i polar - by?o mi zimno. Ale cz??? ludzi na szlaku chyba nie przewidzia?a takiej pogody, bo maszerowali w t-shirtach i krótkich spodniach. Przy minusowej temperaturze to w?tpliwa przyjemno??, co zreszt? po nich by?o wida?...