Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Krymskie perypetie
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Z przesiadkami do Kijowa

16. lipca, w niedzielny wieczór, w pi?tk? czekamy na poci?g do Lublina. Plan - przez Raw? Rusk? i Lwów dosta? si? do Symferopola, po?o?onego w sercu Krymu, sp?dzi? tam kilka dni w Górach Krymskich, a pó?niej przedosta? si? statkiem do Turcji. W poci?gu posiedzieli?my troch? nad wyj?tkowo dok?adn? map? Ukrainy, któr? zabra? Szopen, i pograli?my troch? w karty. Ko?o czwartej rano byli?my ju? w Lublinie i, maj?c cztery godziny do odjazdu poci?gu do Rawy Ruskiej, poszli?my obejrze? miasto. Weszli?my na wzgórze zamkowe, pó?niej pokluczyli?my troch? po brukowanych uliczkach Starego Miasta i wrócili?my na dworzec, po drodze kupuj?c jeszcze ogórki kiszone, bo te na wschodzie s? zawsze przekiszone i w ogóle dziwne. Po kupieniu strachowek (ukrai?skie ubezpieczenie zdrowotne, kosztuje 5 USD - w przypadku ?mierci dostaje si? maksymaln? kwot?, czyli 100 USD, jednak 50 USD z tych stu trzeba wp?aci? samemu...) za?adowali?my si? do drako?czyka i ruszyli?my na Lwów.

?awra peczerska w Kijowie
We Lwowie musieli?my przedosta? si? z dworca autobusowego na kolejowy (a na Ukrainie zawsze s? to dwa przeciwleg?e ko?ce miasta). Wsiedli?my wi?c w tramwaj, w którym panowa? nieludzki ?cisk. Prowadzi?a go jaka? bardzo agresywna kobieta (pewnie z czerwon? opask? na ramieniu) i kiedy kto? stan?? tak, ?e nie chcia?y si? zamkn?? drzwi, motornicza zacz??a go wyzywa? piskliwym skrzecz?cym g?osem przez g?o?nik. Tymczasem Lwów - w przeciwie?stwie do tego, czego si? spodziewa?em - okaza? si? miastem, które wci?? ma pewien urok i niesamowit? atmosfer?. Dotar?szy wreszcie na dworzec poszli?my kupi? bilety na wieczorny poci?g do Symferopola. Okaza?o si? jednak, ?e biletów "u?e niet", podobnie jak na poci?g poranny i w ogóle - na trzy dni wprzód, nawet do innych miast (Kierczu, Chersonia, Miko?aiwa, Doniecka, Zaporo?a). Nie maj?c wyboru, kupili?my bilety, które dziwnym trafem jeszcze by?y, czyli do Kijowa, i dwie godziny pó?niej s?uchali?my sobie stukotu kó? w p?ackarcie do stolicy.

W Kijowie

W Kijowie wyl?dowali?my rano, dowiedzieli?my si?, ?e o biletach na Krym nie ma co marzy?, kupili?my wi?c bilety na nocny poci?g do Miko?aiwa, le??cego nad d?uga?nym limanem Morza Czarnego... A wi?c ju? ca?kiem blisko... Maj?c do dyspozycji ca?y dzie?, pojechali?my metrem nad rzek? i stamt?d pieszo udali?my si? do ?awry Peczerskiej, ju? prawie tysi?cletniej - jest naprawd? ol?niewaj?ca. Wsz?dzie dooko?a kopu?y mieni?ce si? z?otem, b?yszcz?ce w s?o?cu stoj?cym w zenicie. Za dwie hrywnie weszli?my na wie?? (dzwonnic?), z której roztacza? si? pi?kny widok na Kijów oraz na z?ote kopu?y dooko?a nas. Na górze spotkali?my dwójk? Australijczyków, którzy w?a?nie udawali si? do Czarnobyla - dla nich to wielka atrakcja, pytali si?, byli ogólnie strasznie podnieceni, jakby by?o czym...

Stamt?d poszli?my kawa?ek w dó?, ?eby zobaczy? podziemne katakumby, w których na wykutych w skale pó?kach spoczywaj? ludzie, podobno niesamowicie poskr?cani, powykrzywiani. Widok ten pono? ma w sobie co? niesamowitego i przeszywaj?cego dreszczem... Co z tego, skoro powiedziano nam, ?e nie mo?emy wej?? w szortach, a nasze baga?e zosta?y w przechowalni na dworcu... Nie zosta?o nam nic innego, jak od?o?y? katakumby do nast?pnego razu. Lawiruj?c w?ród uliczek doszli?my w ko?cu do Chreszczatiku, po drodze jedz?c jeszcze ?arkoje pod?arkoje podane w urnach (jak si? pó?niej okaza?o, masa potraw, cho?by pielmieny, jest podawana w identycznych urnach) i robi?c zakupy na Bessarabia Market, gdzie owoce, sery, kawior i ryby, marynowany czosnek i inne specja?y pi?trz? si? pod sufit i kosztuj? ?mieszne pieni?dze.

Widok z dzwonnicy - ?awra, a za ni? Dniepr
Z Chreszczatiku odbili?my w bok i wkrótce znale?li?my si? na uroczej uliczce - Andriejewski zjazd, opadaj?cej od Starego Miasta a? do samego Dniepru, usianej kramami, galeriami i kafejkami. Przy tej ulicy d?ugi czas mieszka? Bu?hakow. Tak doszli?my do Placu Kontraktowego, nieopodal którego znajduje si? "chilling but fascinating" (wg "Lonely Planet") Muzeum Czarnobyla... Jednak ?adna z pytanych osób nie mia?a poj?cia, gdzie takie muzeum mo?e si? znajdowa?, wi?c poddali?my si? i wrócili?my na dworzec.

W betonowym Miko?aiwie

Gdy zaj?li?my miejsca w poci?gu, nadszed? czas na hory?k?, i co do tego mieli?my - czyli dwa rodzaje sa?a (s?oniny), marynowany czosnek, kiszone ogórki, ?ososia i kawior z bie?ugi. I tak nam min?? ca?y wieczór... Rano nieprzytomni wytoczyli?my si? z poci?gu, a dworzec w Miko?aiwie i widok z niego spot?gowa? uczucie kaca - wsz?dzie beton i smród. Szopen próbowa? ratowa? si? alka setzerem, ale jedyna woda, w której móg? to rozpu?ci?, by?a mocno gazowana i s?ona... Chyba nie pomog?o... Tymczasem kupili?my bilety na nocny poci?g do Symferopola i udali?my si? na podbój wspania?ego miasta. Wsz?dzie praspiekty szerokie na trzysta metrów, czego si? nie da?o zala? betonem, to wyasfaltowali...

Przypadkowo weszli?my na targ mi?sny - najpierw moim oczom ukaza?a si? pot??na g?owa ?wini, z tym ?e od ty?u, profesjonalnie uci?ta, wszystko jeszcze z niej wisia?o... A obok go?? odrywa? skór? z g?owy jakiego? bawo?u... Ogólnie targ zrobi? na nas okropne wra?enie, chcieli?my wróci? machn?? zdj?cie, ale nikt nie ryzykowa?. Za to na targu obok kupili?my sobie arbuza, chleb i pyszny ser, i na pobliskim placu zabaw dla dzieci urz?dzili?my sobie ?niadanie. A plac zabaw oznacza na Ukrainie wkopane w ziemi? kilka opon...

Po chwili ruszyli?my dalej, po drodze odprowadzaj?c Micha?a na autobus do Odessy, sami natomiast udaj?c si? na poszukiwanie centrum. My?leli?my o tym, ?eby zboczy? nad wod? - Miko?aiw jest w ko?cu po?o?ony nad limanem - jednak po drodze weszli?my w jakie? osiedle biedy, gdzie w?ród slumsów ma?a cyga?ska dziewczynka my?a si? pod pomp?, ludzie grzebali na wysypisku. My, krótko mówi?c, nie pasowali?my do krajobrazu, a gdy zacz??a nas okr??a? grupka tubylców, pad?o has?o: retreat!

Do centrum szli?my a? do wieczora, po drodze jedz?c jeszcze pielmieni (piero?ki z mi?sem podawane w rosole), i w sumie nie dotarli?my do niego, cho? od dworca kolejowego zrobili?my ponad 15 kilometrów... To jaki? fenomen... Blisko centrum stwierdzili?my, ?e czas wraca? i wsiedli?my w tramwaj, którym jechali?my do dworca prawie godzin?. Tam przekiblowali?my do wieczora, wyk?pawszy si? jeszcze pod kranem w dworcowym wc.

 1 2 3 4 5 6 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Ukraina - Rumunia W krainie Draculi Ukraina   Pozostałe...
Tego autora: Sankt Petersburg - miasto magiczne Rumu?skie góry, bu?garskie pla?e... Rumunia i Bu?garia - troch? rad

Opracowanie: Radek Michalak
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2001-02-06